mi_fe_szelogo
pol_zw_szelogo_cd
WIADOMOŚCI  KWIETNIA  2024
mi_fe_szelogo_cd
REKLAMA        REKLAMA        REKLAMA        REKLAMA        REKLAMA        REKLAMA        REKLAMA
REKLAMA        REKLAMA        REKLAMA        REKLAMA        REKLAMA        REKLAMA        REKLAMA

Lata 2008-2021
KLASYFIKACJE
MISTRZOWIE OLIMPIJSCY
POLSCY MEDALIŚCI IO
MISTRZOWIE ŚWIATA
POLSCY MEDALIŚCI MŚ
MISTRZOWIE EUROPY
POLSCY MEDALIŚCI ME
MISTRZOSTWIE POLSKI
KLUBY SZERMIERCZE
AKADEMIA prof. Zbigniewa Czajkowskiego
Jerzy Pawłowski 1932-2005
GWIAZDA WITOLDA WOYDY
ARCHIWUM
LINKI
KONTAKT
BLOGI
KSIĄŻKI i DVD
Lata 2008 - 2018
Zdążyć na five o'clock
National Sports Center w londyńskim Crystal Palac nie należy do najpiękniejszych obiektów sportowych. Ciężkie powietrze przeżarte chlorem z basenu znajdującego się pod jednym dachem z salą sportową sprawia,
że nie walczy się tam łatwo. Jednak szablistki z całego świata na przekór wszelkim przeciwnościom postanowiły sprawić skromnej widowni wielką frajdę i pokazać naprawdę świetne, emocjonujące pojedynki. Wśród nich nie mogło rzecz jasna zabraknąć Polek. Z ośmiu naszych reprezentantek siedem stanęło na starcie w piątek, gdyż Aleksandra Socha tradycyjnie została zwolniona z eliminacji. Pierwsze do walki ruszyły Bogna Jóźwiak i Małgorzata Kozaczuk. Poznanianka walczyła bardzo dobrze i mimo niespodziewanej porażki z Gudrun Johannsdottir z Islandii zapewniła sobie awans do 64
bez konieczności przechodzenia przez pucharowe preeliminacje. Zawodniczka stołecznego AZS AWF radziła sobie ze zmiennym szczęściem
– trzy walki przegrane, trzy wygrane i w konsekwencji dwie kolejne „piętnastki”, by w sobotę nie siedzieć tylko na trybunach. Jej koleżanka klubowa – Matylda Ostojska – do końca fazy grupowej nie była pewna swego losu. Przegrała tylko jedną walkę, ale w takiej samej sytuacji były
w jej grupie jeszcze dwie zawodniczki. Francuzka Carol Vergne, mimo
iż przegrała właśnie z warszawianką, bilans trafień miała o wiele lepszy,
ale za to Włoszka Livia Stagni, która zwyciężyła Ostojską zadała o jedno trafienie mniej od Polki i to zadecydowało, że nasza szablistka została zwolniona z walk o 1/32 finału. Podobny przywilej zapewniła sobie Katarzyna Kędziora, wygrywając wszystkie pojedynki w swojej grupie.
W jej ślady poszła Irena Więckowska i już wtedy wiedzieliśmy, że w sobotę zobaczymy na planszy co najmniej pięć Polek. Dwóm kolejnym podopiecznym trenerów Andrzeja Molatty i Krzysztofa Wątora nie poszło niestety tak dobrze. Marta Puda i Magdalena Pasternak wygrały na swoich planszach tylko po razie i wydawało się, że to dla nich koniec zawodów. Okazało się to niestety prawdą dla Pudy, ale już miłą niespodzianką był awans do walk preeliminacyjnych Pasternak z...ostatniego możliwego miejsca. Ponownie zadecydowało o tym jedno trafienie.

Katowiczanka otrzymała drugą szansę i nie zmarnowała jej. Po pasjonującym pojedynku oraz efektownym, długim i zamaszystym natarciu przy stanie 14:14 pokonała zawodniczkę gospodarzy Louise Bond-Williams, a następnie, choć mocno już utrudzona, odprawiła z kwitkiem Francuzkę Boudad. Mniej męczyła się Małgorzata Kozaczuk, która najpierw rozbiła Amandine Chapuis (także Francuzkę), by w decydującym pojedynku nie dać szans Włoszce Paoli Guarneri. Oznaczało to, że w turnieju głównym na planszach stanie aż siedem reprezentantek Polski. Doprawdy bardzo dobry początek.

Możliwe, że nawet zbyt dobry. Po pierwszej rundzie sobotnich zawodów bowiem z siódemki pozostała tylko dwójka, ale...po kolei. Nagrodą dla Magdaleny Pasternak za ambitną postawę w piątek była walka z pierwszą szablą uniwersum – Zofią Wieliką. Prawdziwa gratka dla młodej Polki przy czym zabrakło naprawdę niewiele, aby przyjemność fechtowania z taką znakomitością przerodziła się w euforię. Doświadczenie Rosjanki przeważyło jednak szalę zwycięstwa na jej stronę, ale wynik 12:15 ujmy Polce nie przynosi. Podobnie sprawa miała się z Małgorzatą Kozaczuk, która przegrała 13:15 ze świetną Chinką Zhu. W przypadku warszawianki można jednak mieć potężny niedosyt. Jak go nie mieć, kiedy rozpoczęła walkę od prowadzenia 5:0? Azjatki miały tego dnia sposób na nasze zawodniczki. Katarzyna Kędziora, po równie udanym początku pojedynku z Shan Liu, także przegrała 13:15, a borykająca się z kontuzją pleców Aleksandra Socha uległa Koreance Choi 14:15. Złość naszej czołowej szablistki była tym większa, że już drugi raz z rzędu o jej wyeliminowaniu decydowało jedno trafienie (podobnie było w Orleanie). Matylda Ostojska natomiast na pewno nie będzie mile wspominała Włoszki Livii Stagni. W ciągu dwóch dni przegrała z nią dwukrotnie, przy czym druga porażka, 9:15, wyrzuciła Polkę z turnieju.

Rundę wyżej niż koleżanki zawędrowała Irena Więckowska. W 1/32 wygrała z nadzieją brytyjskiej szabli, Chrystall Nicoll, ale w kolejnej rundzie odpadła po zaciętej walce z Tunezyjką Azzą Besbes. Najdłużej w turnieju utrzymała się Bogna Jóźwiak. Najpierw wyeliminowała Rosjankę Kirjanową, a potem jej rodaczkę Jekatarinę Diatczenko. Zwłaszcza w tej drugiej walce „Bodzia” pokazała świetną szermierkę i opanowanie. Przegrywała już 10:14,
ale z wielkim spokojem zadawała trafienie za trafieniem, prezentując pełny repertuar szablowych akcji. Niestety w pojedynku o finałową ósemkę dopadła ją chińska klątwa. Jóźwiak była trzecią Polką wyeliminowaną przez zawodniczkę z Państwa Środka, a to nie był niestety koniec tego przekleństwa, które znalazło puentę w turnieju drużynowym.

Cały turniej zwyciężyła niespodziewanie Vasiliki Vougiouka. Greczynka należy oczywiście do czołówki światowej, ale wygrywa turnieje z rzadka.
W Londynie rozkręcała się z walki na walkę, a w finale zwyciężyła samą Zofię Wieliką. Trzeba przyznać, że walczyła niezwykle dynamicznie
i pokazała kawał dobrego...floretu. Szybkie sunięcia zakończone pchnięciami pozwoliły jej na odwrócenie losów pojedynku. Przegrywała bowiem 5:10,
aby zakończyć go wygraną 15:13.

Turniej drużynowy rozpoczął się dla biało-czerwonych od tradycyjnego starcia z Brytyjkami – tradycyjnie też wygranego, tym razem 45:35.
W kolejnym meczu nasze szablistki miały szansę na przełamanie chińskiego impasu i do stanu 30:25 wydawało się, że jest na to duża szansa. Niestety właśnie wtedy nastąpiła katastrofa. W dwóch kolejnych walkach Polki przegrały łącznie 1:15 i Bogna Jóźwiak, która schodziła z planszy
z pięciopunktową przewagą, powracała do walki z dziewięcioma trafieniami straty. Straty, której odrobić się już nie udało i powtórzenie wyniku sprzed roku (3 miejsce) stało się niemożliwe. W kolejnych spotkaniach nie udało się już odnieść żadnego zwycięstwa. Obydwa zostały przegrane w takim samym stosunku – 42:45, chociaż miały inny przebieg. Pierwszy, z Koreą Południową, był bardzo wyrównany, prowadzenie zmieniało się co chwila,
a na wynik końcowy złożyła się cała seria pomyłek sędziowskich ze strony Brytyjczyka Keitha Bowersa. Natomiast meczu o siódme miejsce
z Amerykankami przebiegał raczej pod dyktando bardziej utytułowanych rywalek, a rozmiary porażki zmniejszyły dwa zwycięstwa nad Mariel Zagunis. W pierwszej walce wygrała z nią Irena Więckowska (5:4), a w kończącym mecz pojedynku Bogna Jóźwiak (9:5). Miejsca poza czołową ósemką nikt sobie w naszej ekipie nie wyobrażał, ale z ósmego trudno czerpać wielką satysfakcję. Zwłaszcza, że w ciągu trzech dni londyńskich zmagań polskie szablistki pokazały, że do czołowych miejsc, zarówno indywidualnie jak i drużynowo, brakuje im naprawdę niewiele.

Tymczasem na innych planszach trwały mecze o najwyższą stawkę. Końcowy sukces odniosły reprezentantki Rosji, choć trzeba przyznać, że rodził się on w wielkich bólach. W ćwierćfinale na drodze „sbornej” stanęły Francuzki i przy stanie 30:21 dla trójkolorowych wydawało się, że jest po meczu. Maitre Christian Bauer wyciągnął jednak z rękawa asa w postaci Jany Jegorian. Zmieniła ona kiepsko walczącą Jekatarinę Diatczenko i, co prawda w pierwszej swojej walce nie pokazała nic wielkiego, ale w drugiej rozbiła doszczętnie Marion Stoltz 14:4, wyprowadzając swoją drużynę na prowadzenie 35:34. Koleżanki nie oddały go już do końca i awansowały do półfinału. Tam czekały już Włoszki, które zawiesiły poprzeczkę jeszcze wyżej, a decydujące trafienie Zofii Wielikiej przy stanie 44:44 będą zapewne reklamować co najmniej przez kilka następnych turniejów. Oprócz nich nikt w sali nie miał jednak wątpliwości: przeciw odpowiedź Rosjanki, 45:44
i akces do wielkiego finału.

W nim sytuacja zmieniała się cyklicznie – Ukrainki odskakiwały na parę trafień, Rosjanki doganiały. Gdy do ostatniej walki podpięły się Olga Charłan i Zofia Wielika, Rosja prowadziła 40:39. Liderka ukraińskiej drużyny rozpoczęła od straty dwóch trafień, ale potem walczyła jak w transie i przy stanie 44:42 wystarczyło jej zadać ostatnie. W tym przypadku potwierdziło się jednak stare porzekadło, że z tym jest najtrudniej. Po trzech kolejnych akcjach to Rosjanki mogły się cieszyć ze zwycięstwa, a potem poganiane niemiłosiernie przez organizatorów (w końcu zbliżało się już słynne five o’clock), wysłuchać podczas dekoracji hymnu narodowego.

Marek Malanowski




IGRZYSKA OLIMPIJSKIE 2008-2016
MISTRZOSTWA ŚWIATA 2003-2014
MISTRZOSTWA ŚWIATA U17 i U20 2003-2012
MISTRZOSTWA EUROPY 2003-2015
MISTRZOSTWA EUROPY U23 2008-2014
MISTRZOSTWA EUROPY U17 i U20 2003-2012
MISTRZOSTWA EUROPY U17 2007-2011
MISTRZOSTWA POLSKI 2004-2012
MISTRZOSTWA POLSKI U23 2009-2012
MISTRZOSTWA POLSKI U20 2004-2012
MISTRZOSTWA POLSKI U17 OOM 2004-2012
MISTRZOSTWA POLSKI U15 OOM 2003-2008
MISTRZOSTWA POLSKI U14 2011-2012
UNIWERSJADY 2009, 2011, 2013, 2015
Angielski     Francuski     Niemiecki     Polski     Rosyjski     Włoski