mi_fe_szelogo
pol_zw_szelogo_cd
WIADOMOŚCI  KWIETNIA  2024
mi_fe_szelogo_cd
REKLAMA        REKLAMA        REKLAMA        REKLAMA        REKLAMA        REKLAMA        REKLAMA
REKLAMA        REKLAMA        REKLAMA        REKLAMA        REKLAMA        REKLAMA        REKLAMA

Lata 2008-2021
KLASYFIKACJE
MISTRZOWIE OLIMPIJSCY
POLSCY MEDALIŚCI IO
MISTRZOWIE ŚWIATA
POLSCY MEDALIŚCI MŚ
MISTRZOWIE EUROPY
POLSCY MEDALIŚCI ME
MISTRZOSTWIE POLSKI
KLUBY SZERMIERCZE
AKADEMIA prof. Zbigniewa Czajkowskiego
Jerzy Pawłowski 1932-2005
GWIAZDA WITOLDA WOYDY
ARCHIWUM
LINKI
KONTAKT
BLOGI
KSIĄŻKI i DVD
Lata 2008 - 2018
Dramat w polskiej szermierce

Wydarzenia przedostatniego dnia szermierczych zmagań zakończone klęską polskich florecistek i pełnym goryczy wystąpieniem zawodniczek przed kamerami telewizji mają ciąg dalszy. Oto bowiem przebywajacy jeszcze w Pekinie polscy zawodnicy wystosowali za pośrednictwem mediów apel o zmany we władzach polskiej szermierki. Po nich głos zabrał Adam Krzesiński, sekretarz generalny PKOl. O opinię poproszony został też Ryszard Sobczak, prezes sekcji szermierczej Sietomu AZS AWFiS Gdańsk. Wypowiedzi przytaczamy za Polską Agencją Prasową:

Tomasz Motyka: Nie tylko szermierka - cały polski sport potrzebuje świeżej krwi. Moim zdaniem szef związku wypalił się i nie służy polskiej szermierce. Powinien się więc zastanowić, czy nadal ma być prezesem. Przyszedł czas na zmiany - do związku muszą wejść nowi, młodzi ludzie. Oczywiście nie my - chodzi o wcześniejsze pokolenie zawodników, jak Adam Krzesiński. Świat idzie do przodu, rozwija się myśl szkoleniowa. My czujemy, że w naszym kraju nic się nie zmienia, jest stagnacja. Wszystko jest stare i już się zużyło. Wymaga więc wymiany. Szanujemy prezesa Lisewskiego za to co zrobił przez te 28 lat. Proszę go jednak by przemyślał sprawę - może warto pójść już na emeryturę. Zastanawiamy się czemu związek, mimo doskonałych wyników, nie ma sponsora. Przecież szermierka to jeden z czołowych sportów w Polsce. Oczywiście pracują w związku osoby, które dobrze wypełniają obowiązki - jak księgowa, do nich nie mamy pretensji. Chodzi nam o profesjonalne zarządzanie oraz dostosowany do współczesnych wymagań system szkolenia. Szkoda, że musimy z tym apelem wystąpić do mediów, ale z prezesem związku nie możemy już rozmawiać. Mamy świadomość, że powinno się to załatwiać inaczej, ale jesteśmy zdesperowani. Wszyscy myślimy w ten sam sposób i będziemy razem do samego końca. Mamy nadzieje na wprowadzenie nowej jakości do naszej dyscypliny.

Aleksandra Socha: Mamy plan włączenia się w wybory władz związku - jako zawodnikom w klubach przysługuje nam prawo głosu przy wyborze delegatów. Liczymy, że jak najwięcej szermierzy dołączyło do nas. W dniu Walnego Zgromadzenia chcemy mieć prawo decydować, co się będzie działo z polską szermierką. Nie chodzi tylko o nas - to ważne także dla przyszłych pokoleń. Chcemy chociaż spróbować wprowadzić zmiany. Wierzymy, że zaowocuje to w przyszłości jeszcze większymi sukcesami. Mamy w kraju bardzo utalentowanych zawodników i stać nas na wielkie zwycięstwa. Czasami jednak zamiast walczyć na planszy musimy mierzyć się z tym co dzieje się w krajowej szermierce. Nie widzimy możliwości uzyskania zmian przy obecnych władzach. W innych krajach na każdego zawodnika pracuje sztab ludzi - lekarze, masażyści, fizjologowie, psychologowie, trenerzy od przygotowania fizycznego - u nas tego nie ma. Marzy nam się profesjonalny związek - żeby sztab szkoleniowy pomagał, żeby pomogli nam przy doborze odżywek, żeby masażyści nie odmawiali zabiegów.

Adam Wiercioch: Wiemy, że do spełnienia naszych postulatów potrzebne jest zaangażowanie dużej części środowiska szermierczego. Sami kadrowicze nie wystarczą i dlatego mówimy o tym na pół roku przed wyborami. Liczymy, że przyłączą się do nas inni zawodnicy i trenerzy. Z szermierki odchodzi bardzo wielu utalentowanych ludzi, bowiem nie widzą możliwości przebicia głową muru. Przez wiele lat nie było w związku Rady Zawodników i myślimy, żeby ją stworzyć. Może to spotkanie jest właśnie jej początkiem. Nasz głos powinien być respektowany.

Radosław Zawrotniak: Prezes ma bardzo autokratyczny sposób kierowania związkiem. Niemożliwe są inne opinie niż te, zgodne z jego myślą. Naszym zdaniem źle wykorzystywane są środki finansowe, które otrzymuje związek z Ministerstwa Sportu. Za nasze sukcesy odpowiadają trenerzy klubowi, którzy mają nowoczesne systemy szkoleniowe, mają gotowe plany na długi i krótki okres czasu. Zostały stworzone Akademickie Centra Szkolenia Sportowego i większość z nas trenuje właśnie w tych ośrodkach. W nich szermierze szkoleni są przez odrębnych trenerów. Brakuje porozumienia między nimi, a trenerami kadry. Mamy obawy, czy rozmawiać ostro, stawiać stanowcze warunki. Zdecydowaliśmy się poprzez media przedstawić problem i prosimy o pomoc. Nasi starsi koledzy, jak Adam Krzesiński czy Ryszard Sobczak też próbowali przeprowadzić zmiany - im się nie udało, nie mieli wsparcia zawodników i środowiska. Chcemy, żeby to był początek debaty o polskiej szermierce. Podam tylko jeden przykład fatalnej organizacji - po swojej przegranej walce indywidualnej prosiłem prezesa Lisewskiego o złożenie protestu. Czułem się skrzywdzony przez sędziego. Powiedział mi, że muszę go sam napisać i wtedy on ewentualnie go podpisze. Nie wiem, czy nie chciał, nie umiał, czy bał się napisać protest.

Magdalena Mroczkiewicz: W związku brakuje profesjonalizmu, popełniono sporo błędów w przygotowaniach. Mamy porównanie jak się podchodzi do szermierki w innych krajach z czołówki. My na przykład nie pracujemy z psychologiem. Kiedy byłyśmy młode, wdzierałyśmy się "na salony", mogłyśmy walczyć na luzie. Teraz jesteśmy mistrzyniami świata i presja jest znacznie większa. To wymaga pracy nad psychiką, bowiem umiejętności szermiercze mamy, jesteśmy dobre. Dla mnie przygotowania były długie i ciężkie. By sobie pomóc sama zatrudniłam psychologa. Zaczęłam pracować nad detalami - na przykład nad oddechem. Było to jednak w końcowej fazie przygotowań - być może na początku należało zrobić więcej. Podkreślam jednak - to my przegrałyśmy najważniejszy mecz i nie zwalamy winy na kogokolwiek. Sytuacja wokół kadry powtarza się od lat i kilkakrotnie udawało nam się wygrywać mimo tego.

Małgorzata Wojtkowiak: W polskiej szermierce nie ma profesjonalizmu. Włoszki, czy Rosjanki mają sztab ludzi od fizjologii, psychologii, czy sprzętu. Zawodniczki muszą się martwić tylko o osiąganie wyników. W Polsce tego brakuje. My jesteśmy utytułowaną drużyną i przy okazji najważniejszej imprezy w karierze oczekiwałyśmy większego wsparcia. Nie wiem czy możemy się spodziewać jakiejś poprawy jeśli na stanowiskach pozostaną te same osoby. Umiemy świetnie walczyć, ale by wyniki były cały czas na wysokim poziomie, to musi pojawić się nowe podejście. W przeciwnym razie polski team może się rozpaść - nie wygrywa się przecież tylko talentem.

Po zawodnikach głos zabrał były świetny florecista, w swoim czasie członek zarządu Polskiego Związku Szermierczego, a obecnie sekretarz generalny PKOl - Adam Krzesiński.

Prawdziwym dramatem polskiej szermierki jest nieprofesjonalne zarządzanie oraz alkoholizm - uważa sekretarz generalny PKOl Adam Krzesiński. Podkreślił, że wypowiada się jako były zawodnik i były członek władz zarządu Polskiego Związku Szermierczego, a nie działacz PKOl.
- Największy dramat polskiej szermierki, i jestem gotów to wszędzie powtórzyć - to alkoholizm. Zaczynając od samej góry, a kończąc na trenerach i niestety niektórych zawodnikach. Objawia się on na każdym kroku i nie udało się tego wyplenić przez wiele lat. Tylko radykalne cięcia mogą coś zmienić. Musi być jednak wola całego środowiska szermierczego - podkreślił Krzesiński.

- Wiem, że panuje ogólne niezadowolenie, szczególnie zawodników. Nie oszukujmy się - moje wyjście z zarządu oraz próba zwołania zjazdu, który miał wyłonić nowe władze i poszukać innej drogi działania, wynikała z nieprofesjonalnego zarządzania związkiem przez prezesa. Brak jest podstawowych komórek organizacyjnych - sztabu szkoleniowego, działu marketingu. Kiedy ja byłem zawodnikiem, czy działaczem, decyzje podejmował jednoosobowo prezes Adam Lisewski. Myślę, że to się nie zmieniło - kontynuował. - Zarzuty Sylwii Gruchały o złej pracy związku na pewno są w części słuszne. W rozmowach zawodnicy mówią mi, że nie dzieje się tak, jak by oni chcieli. Dla szermierzy igrzyska się już skończyły, więc mogę powiedzieć jedno - związek funkcjonuje źle. Wszystko jest oparte na grupie "ulubieńców" prezesa, którzy działają zgodnie z jego wolą. Już dwa lata temu środowisko szermiercze - przede wszystkim działacze i trenerzy, nie opowiedzieli się za zamianami. Wygrywają małe interesy - prezes może dać więcej sprzętu, czy prawo organizacji turnieju. To takie polskie typowe piekiełko, bagienko, w którym przestałem uczestniczyć - dodał.

Zapytany, czy PKOl otrzymywał informacje o złej organizacji przygotowań szermierzy Krzesiński wyjaśnił, że nie. Podkreślił jednocześnie, że mimo niedobrych doświadczeń z przeszłości, musiał uwierzyć trenerom. Dodał, że nie było możliwości dokładniejszej analizy we wszystkich związkach, a nie chciał narażać się na zarzut faworyzowania szermierki.

- Po wyjściu z zarządu związku - jakieś dwa lata temu, nie miałem tak ścisłego kontaktu z szermierką, by oceniać przebieg przygotowań. Jako osoba odpowiedzialna w PKOl za przygotowania olimpijskie wszystkich dyscyplin nie otrzymałem sygnału, że były problemy. Kontakty opierały się jednak na rozmowach z trenerami, którzy na każdym spotkaniu chwalili związek, mówiąc że zapewnił im wspaniałe warunki. Trudno było w to nie wierzyć - powiedział Krzesiński.

W grudniu odbędzie się Walne Zgromadzenie Polskiego Związku Szermierczego. Sekretarz generalny PKOl podchodzi jednak do przebiegu obrad sceptycznie. Podkreślił jednocześnie, że zawodnicy mogą mieć wpływ na wybór delegatów na zjazd w swoich klubach i mogą zadecydować, kto ich będzie reprezentował. Najczęściej szermierze nie mają jednak pojęcia o tym, że odbywają się podobne wybory.

- Środowisko się określi - czy podoba mu się stan obecny, czy też spodziewa się zmian. Najsmutniejsze jest to, że przez bałagan tracimy masę wspaniałych ludzi. Wielu byłych zawodników, którzy mogli pracować jako trenerzy, czy działacze wolontariusze, odchodzą od szermierki. Nie chcą się babrać w bagienku. Każdy, kto chce coś zmienić natrafia na ścianę w postaci działaczy pracujących od "stu" lat i żerujących na szermierce. Oni nie dopuszczą do wprowadzenia nowej jakości - ocenił dwukrotny medalista igrzysk olimpijskich.

Zdaniem Krzesińskiego patrząc na wyniki widać, że postęp nastąpił w dyscyplinach, w których w ostatnim czasie zmieniono metody zarządzania - w badmintonie, łucznictwie, piłce ręcznej, piłce siatkowej. - Trzeba w polskim sporcie dać szansę ludziom, którzy mają inne spojrzenie na organizację pracy związków - profesjonalnym menedżerom - powiedział.

Srebrny medalista z Atlanty nie chciał komentować wypowiedzi trenera Tadeusza Pagińskiego, którego zdaniem słabsza postawa Gruchały w Pekinie wynikała z kłopotów w życiu osobistym. Zdaniem Krzesińskiego życie prywatne zawodników nie powinno być tematem dyskusji publicznej.

- Z kolei wypowiedź prezesa, który nonszalancko sugeruje Gruchale zakończenie kariery, jest dla niego typowa. Jeszcze jako zawodnik niejednokrotnie słyszałem, że to nie związek jest dla szermierzy, ale oni dla związku. Mówiono wtedy: jak nie wy, to będą następni, a my będziemy zawsze. I okazało się to prawdą - prezes prawie od 30 lat jest u steru - powiedział.

- Wypowiedziami samej Gruchały o rezygnacji bym się nie przejmował. Florecistka jest rozżalona porażką w spotkaniu, które należało wygrać (ćwierćfinał z USA przegrany 30:31 - przyp. red). Za miesiąc inaczej spojrzy na sytuację. Jest zbyt ambitna i za dużo serca włożyła w ten sport. Nie wierzę, że zrezygnuje z dalszej kariery. Musimy jednak stworzyć w Polsce takie warunki, by sportowcy tak wybitni jak Gruchała, mogli się idealnie przygotowywać. Trzeba więc słuchać czego im brakuje. Nie da się dziś uprawiać wyczynowego sportu bez wsparcia technologicznego, naukowego - dodał Krzesiński.

- Co do zmiany trenera - nie chcę się wypowiadać. Trzymanie jednego szkoleniowca przez 20 lat na stanowisku trenera kadry sprawia, że całe środowisko floretu oparte jest na jego sposobie myślenia. Przez to brakuje konkurencji i alternatywy w szkoleniu. Mimo, że fechmistrz Pagiński jest znakomitym trenerem, floret kobiet jest na granicy dramatu. Magdalena Mroczkiewicz pewnie zakończy karierę, a jeśli w jej ślady pójdzie jeszcze Gruchała, to nie będziemy się liczyć na świecie. Pokazują to turnieje w młodszych kategoriach wiekowych - ocenił były florecista.

- Sposób mówienia o sprawie jaki wybrali zawodnicy - czyli przekazanie postulatów poprzez media, nie przyniesie zapewne rezultatu. Prezes Lisewski przeczekał niejedną burzę. Psy szczekają, karawana jedzie dalej - zakończył Krzesiński.

O opinię został też zapytany Ryszard Sobczak, podobnie jak Adam Krzesiński świetny ongiś florecista, olimpijczyk, obecnie prezes sekcji szermierczej Sietomu AZS AWFiS Gdańsk. Słaby występ drużyny florecistek w igrzyskach olimpijskich w Pekinie nie może przekreślić całego dorobku grupy trenera Tadeusza Pagińskiego. Gdy opadną emocje konieczna jest jednak analiza przyczyn porażki i wyciągnięcie odpowiednich wniosków - powiedział. Polskie florecistki, ubiegłoroczne mistrzynie świata, przegrały w ćwierćfinale turnieju drużynowego z ekipą USA 30:31. Ostatecznie zajęły siódme miejsce. Wszystkie startujące w igrzyskach zawodniczki reprezentują barwy gdańskiego klubu.

- Pod względem sportowym drużyna florecistek zawiodła i co do tego nie ma wątpliwości. Niepowodzenie w Pekinie to najsłabszy występ tej grupy od kiedy trenerem został fechmistrz Pagiński. Trzeba wyjaśnić, dlaczego najsłabszy występ w ostatnich latach przytrafił się właśnie w najważniejszej imprezie - powiedział Ryszard Sobczak.
- Przy normalnej dyspozycji dziewczyny nie miały prawa przegrać z Amerykankami. Z tego wynika, że w Pekinie nie były w najwyższej formie, a przecież igrzyska to najważniejsza z ważnych imprez. Niezależnie od tego wyniku będę się upierał, że są od rywalek o klasę lepsze. Biorąc pod uwagę możliwości i dorobek naszych florecistek to był wypadek przy pracy. Tyle, że bardzo bolesny - dodał.

Po zawodach Sylwia Gruchała - liderka polskiej drużyny - krytycznie oceniła postępowanie trenera Pagińskiego, zarzucając mu m.in. brak profesjonalizmu.

- W tej wypowiedzi na pewno dało o sobie znać rozczarowanie związane z olimpijskim niepowodzeniem. Sylwia dała upust negatywnym emocjom. Nie będę bronił trenera Pagińskiego, bo do tej pory broniły go wyniki. To świetny fachowiec, ale ... ponosi też główną odpowiedzialność za występ florecistek w igrzyskach - przyznał medalista olimpijski z Barcelony i Atlanty.

Jego zdaniem, w Pekinie padły mocne słowa, ale "najważniejsza będzie szczera rozmowa między Pagińskim a Gruchałą, gdy emocje już upadną".

- To są dwie wybitne osobowości, wielkie indywidualności, które mają jednak i swoje wady. Takie osoby nie zawsze potrafią znaleźć wspólny język, ale ta dwójka wiele ze sobą osiągnęła i wiele sobie zawdzięcza. Muszą zdobyć się na wyjaśnienie wątpliwości, które narosły przez lata współpracy - podkreślił.

Zarzuty niekompetencji skierowane wobec działaczy związku, Sobczak uciął krótko: - Klubu, którym kieruję one nie dotyczą. Zarzuty Sylwii odnoszą się do zgrupowań kadry i nie chcę tego komentować. Z drugiej strony za maski czy inne sprawy związane ze sprzętem nie może odpowiadać trener.

Sobczak nie boi się, że najlepsza polska florecistka zdecyduje się zakończyć karierę. - Sylwia ma dopiero 27 lat i jeszcze wiele przed nią. Zresztą cała grupa ma przed sobą przyszłość. Na pewno nie zapomniały szermierki, mają wielkie umiejętności. Trzeba je tylko z nich wydobyć. Z drugiej strony niepowodzenie w Pekinie stwarza szansę na otworzenie nowego rozdziału. Być może niezbędne są pewne zmiany w kadrze. A zaplecze rokuje nadzieje, poza tym w kadrze na igrzyska zabrakło np. Anny Rybickiej czy Katarzyny Kryczało, które mają w dorobku złote medale mistrzostw świata. Trzeba wyjaśnić nieporozumienia i zacząć wszystko od nowa. Celem jest Londyn i igrzyska 2012 roku - zakończył Ryszard Sobczak.

Dziennikarz Polskiej Agencji Prasowej rozmawiał też z prezesem PZS Adamem Lisewskim:

- Niech kończy karierę - powiedział prezes Polskiego Związku Szermierczego Adam Lisewski, zapytany co sądzi o postulatach Sylwii Gruchały. Najlepsza polska florecistka zapowiedziała, że nie widzi możliwości dalszej współpracy z trenerem Tadeuszem Pagińskim i by kontynuowała swoją przygodę z szermierką oczekuje zmian w działalności związku.
- Proszę nie naciągać mnie na rozmowę - musiałbym powiedzieć za dużo słów, których bym nie chciał. Gruchała chciała udowodnić w starciu z Amerykankami, że jest bez formy i udało jej się. Mogła wygrać mecz ze Stanami Zjednoczonymi, które są zespołem o klasę słabszym. Później one wygrały z Węgierkami - też jak się okazuje słabymi. To oznacza, że straciliśmy srebrny medal. To oczywiście nie tylko wina Gruchały, pozostałe również się nie popisały - powiedział prezes, który funkcję szefa związku pełni od 1980 roku (z przerwą w latach 1988-92).

- Ona uważała, że nie jest w formie, że jest źle przygotowana i teraz chce szukać winnego. Wskazuje na trenera, a przecież wszystkie europejskie drużyny przygotowywały się tak samo. Skąd ona może wiedzieć, jak wyglądają treningi innych zespołów. Zajęcia są zawsze podobne - dodał prezes. Jego zdaniem florecistki nie potrzebowały treningu kondycyjnego - "przecież walczyła tylko jeden pojedynek - jak mogła się zmęczyć" - powiedział.

- Zawodniczki były przygotowane równie dobrze jak inne zespoły. Wszystkie europejskie drużyny szły tym samym cyklem -startowały w tych samych zawodach, w takich samych składach. I co - ona chce trening lekkoatletyczny dwa tygodnie przed olimpiadą? Trener od lat przygotowuje zespół, od lat robi to podobnie i nie ma żadnych zmian. Jakby zrobił jakieś dziwactwa to bym się niepokoił. W dwa tygodnie kondycji się nie robi. Nie będę też mówił, które zawodniczki obijały się na treningu -podkreślił Lisewski.

Pytanie, jak przyjmuje informację, że w przypadku braku zmian dwukrotna medalistka olimpijska może zakończyć karierę, skwitował krótko - "niech zakończy".



IGRZYSKA OLIMPIJSKIE 2008-2016
MISTRZOSTWA ŚWIATA 2003-2014
MISTRZOSTWA ŚWIATA U17 i U20 2003-2012
MISTRZOSTWA EUROPY 2003-2015
MISTRZOSTWA EUROPY U23 2008-2014
MISTRZOSTWA EUROPY U17 i U20 2003-2012
MISTRZOSTWA EUROPY U17 2007-2011
MISTRZOSTWA POLSKI 2004-2012
MISTRZOSTWA POLSKI U23 2009-2012
MISTRZOSTWA POLSKI U20 2004-2012
MISTRZOSTWA POLSKI U17 OOM 2004-2012
MISTRZOSTWA POLSKI U15 OOM 2003-2008
MISTRZOSTWA POLSKI U14 2011-2012
UNIWERSJADY 2009, 2011, 2013, 2015
Angielski     Francuski     Niemiecki     Polski     Rosyjski     Włoski