mi_fe_szelogo
pol_zw_szelogo_cd
WIADOMOŚCI  SIERPNIA  2016
mi_fe_szelogo_cd
REKLAMA        REKLAMA        REKLAMA        REKLAMA        REKLAMA        REKLAMA        REKLAMA
REKLAMA        REKLAMA        REKLAMA        REKLAMA        REKLAMA        REKLAMA        REKLAMA

Lata 2008-2021
KLASYFIKACJE
MISTRZOWIE OLIMPIJSCY
POLSCY MEDALIŚCI IO
MISTRZOWIE ŚWIATA
POLSCY MEDALIŚCI MŚ
MISTRZOWIE EUROPY
POLSCY MEDALIŚCI ME
MISTRZOSTWIE POLSKI
KLUBY SZERMIERCZE
AKADEMIA prof. Zbigniewa Czajkowskiego
Jerzy Pawłowski 1932-2005
GWIAZDA WITOLDA WOYDY
ARCHIWUM
LINKI
KONTAKT
BLOGI
KSIĄŻKI i DVD
Lata 2008 - 2018

2016-08-14
IGRZYSKA OLIMPIJSKIE
RIO DE JANEIRO 2016


OLIMPIJSKIE MEDALE POLAKÓW - PROGRAM

Polska piątka olimpijska


Marsylianka w hali Carioca
W ostatecznej rozgrywce o medale w drużynowej szpadzie mężczyzn zameldowały się cztery typowane przez nas drużyny: Francuzi stanęli naprzeciw Węgrów a Włosi przystąpili do konfrontacji z Ukrainą. Pierwszy mecz zakończył się zwycięstwem trójkolorowych 45:40, drugi wygrali azzuri 45:33. Tym samym do walki o medal brązowy zostali "zdegradowani" Madziarzy i Ukraińcy, a awansem do finału nagrodzeni szpadziści Italii i Francji. Senne dosyć spotkanie o najniższy stopień podium nabrało rumieńców dopiero w samej końcówce, kiedy to Bogdan Nikiszin starał się dojść Andrasa Redli'ego. Pogoń jednak się nie udała i z trzeciego miejsca cieszyli się Węgrzy po wygranej 39:37.

Finał był ładnym widowiskiem, a Francuzi zasłużyli na tytuł najlepszych szpadzistów igrzysk. Ich przewaga ani przez chwilę nie była zagrożona. Wynik 45:31 ilustruje to doskonale. Ostatnie trafienie zadał Yannick Borel i już jako mistrz olimpijski wpadł w ramiona pozostałych trzech czempionów - Gauthiera Grumiera, Daniela Jerenta i Jeana-Michela Lucenay'a.

Szpada mężczyzn drużynowo - wyniki

2016-08-13
IGRZYSKA OLIMPIJSKIE
RIO DE JANEIRO 2016


OLIMPIJSKIE MEDALE POLAKÓW - PROGRAM

Rosjanki najlepsze, Polki szóste
Niezwykle trudne zadanie czekało polskie szablistki w turnieju drużynowym, bo przecież zaczynały od razu, bez wstępu, od meczu z rywalkami najwyższej klasy, a na dodatek znanymi doskonale nie tylko ze starć w turniejach PŚ, ale też z wielu wspólnych treningów. Konfrontacja z Amerykankami, dowodzonymi przez fechmistrza Edwarda Korfantego, zawsze jest dla biało-czerwonych niczym walka bratobójcza, tym bardziej, że połowę reprezentacji USA stanowią zawodniczki doskonale mówiące po polsku (Damara Woźniak i Monika Aksamit). Szkoda, że to właśnie one stanęły naszym na drodze do podium i szkoda, że to one nadziei na to podium nas pozbawiły. Wygrały po dramatycznej pogoni Aleksandry Sochy 45:43 i Polkom pozostała już tylko rywalizacja o miejsca 5-8.

Kiedy do ostatniej walki meczu wychodziły Mariel Zagunis i Ola Socha, Amerykanki prowadziły 40:35. Nie minęło wiele czasu, a na aparacie sędziowskim widniał już wynik 43:43. Polka zadawał trafienia seryjnie i w tym momencie prowadziła z Zagunis aż 8:1! I wtedy właśnie coś się zacięło. Dwa kolejne punkty padły łupem dwukrotnej mistrzyni olimpijskiej i było po sprawie. Zamiast z Rosjankami nasze szablistki musiłay stanąć do walki z Meksykankami.

Ten mecz był właściwie formalnością. Ani przez moment zwycięstwo Bogny Jóżwiak, Małgorzaty Kozaczuk, Marty Pudy i Aleksandry Sochy, nie było zagrożone, co potwierdza wynik 45:23. Na koniec zostało spotkanie decydujące o tym, która z drużyn zajmie piąte, a która szóste miejsce - Polska czy Korea Południowa, jako że azjatycki team poradził sobie wcześniej z Francuzkami (45:40). Poradził sobie i z naszą drużyną. Choć także i tym razem Polki walczyły dzielnie, ostatecznie uległy Koreankom 41:45 i zajęły szóste miejsce.

Po zwycięstwie nad naszymi, Amerykanki zaznały goryczy porażki z Rosjankami, przegrywając 42:45. Osłodziły ją sobie zwycięstwem nad Włoszkami (45:30) w meczu o brązowy medal. Kwestia złota zaś rozstrzygnęła się między Rosją a Ukrainą. Rozstrzygnęła się w sposób bezapelacyjny. Ukrainki nie miały zbyt wiele do powiedzenia. "Sborna" wygrała zdecydowanie 45:30.

Szabla kobiet drużynowo - Wyniki

2016-08-12
IGRZYSKA OLIMPIJSKIE
RIO DE JANEIRO 2016


OLIMPIJSKIE MEDALE POLAKÓW - PROGRAM

Francuzi przegrali wszyscy dla jednego
Finał turnieju drużynowego florecistów był dramatyczny i skończył się wygraną Rosjan. Cóż, gdyby Franck Boidin, trener Francuzów, nie wprowadził do ósmej, przedostatniej walki rezerwowego Jean-Paula Tony Helissey'a, to jest wysoce prawdopodobne, że trójkolorowi utrzymaliby przewagę (a wygrywali wtedy 35:30) do końca meczu i w hali Carioca rozbrzmiałby Marsylianka. A tak, Artur Achmatkużin pokonał Francuza 10:3 i wyprowadził "sborną" na prowadzenie 40:38, stwarzając kończącemu u Rosjan Aleksiejowi Czeremisinowi komfortową sytuację. Ten nie zaprzepaścił szansy i mimo starań Erwanna Le Pechoux doprowadził do wyniku 45:41 dla Rosji. Francuzi pożegnali się ze złotem, ale do domu ze srebrnymi medalami wrócą wszyscy, łącznie z nieszczęśliwym i szczęśliwym jednocześnie Tony Helisseyem.

Dotkliwie przejechani przez koło fortuny zostali Włosi, niedawni jeszcze mistrzowie olimpijscy. Nie zdobyli żadnego medalu, strąceni z podium przez drużynę Stanów Zjednoczonych w meczu o trzecie miejsce. Jeszcze w piewszym starciu Włochów z Brazylijczykami w drużynie walczył, fakt, że nie najlepiej, Andrea Cassara. Trener Andrea Cipressa zastąpił go w kolejnym spotkaniu (przeciw Francji) Andreą Baldinim (wymienił Andrea Andreę na Andreę...) i chyba był to największy jego błąd dzisiejszego wieczora. Baldini zadał bowiem jedno trafienie a stracił dziesięć. To głównie z tego powodu Włosi ulegli trójkolorowym 30:45 i nie awansowali do finału. W meczu o brąz Baldini znów zanotował wpadkę - 0:8 z Gerekiem Meinhardtem i to był gwóźdź do włoskiej trumny. Podobnym "winowajcą" w teamie USA był świeżo upieczony wicemistrz olimpijski Alexander Massialas. W półfinale przeciw Rosji wyszedł do ostatniego, dziewiątego pojedynku przy stanie 40:39 dla własnej drużyny (po świetnej pogoni Milesa Chamley'a-Watsona) i...przegrał z Aleksiejem Czeremisinowem 1:6, czym zaprzepaścił szansę Amerykanów na złoto. Całe dla nich szczęście odbudował się w ostatnim meczu i walnie przyczynił się do wygranej z Italią.

Floret mężczyzn drużynowo - Wyniki

Tytułu bronią Włosi...
Czas na floret drużynowy męski. Tytułu z Londynu bronią Włosi. Mają świeżo upieczonego mistrza olimpijskiego w składzie. Ale czy to dostateczny argument?

2016-08-11
IGRZYSKA OLIMPIJSKIE
RIO DE JANEIRO 2016


OLIMPIJSKIE MEDALE POLAKÓW - PROGRAM

Rumuńskie złoto w szpadzie kobiet
A więc jednak Rumunki. W finale pokazały pełnię swoich możliwości, bijąc Chinki 44:38, a kropkę nad "i" postawiła Ana Maria Popescu efektownie trafiając z wyskoku desperacko nacierającą Anqi Xu, której uciekały ostatnie sekundy meczu, decydującego o olimpijskim złocie. Chinki miały nadzieję na obronę mistrzowskiego tytułu z Londynu aż do ostatniego meczu, ale Rumunki, mimo, iż pozwoliły sobie na wprowadzenie w finale zawodniczki rezerwowej (wszystko po to, aby też mogła odebrać medal), nie dały im szans.

Niewiele jednak brakowało, a zabrakłoby ich na podium. Bliskie, bardzo bliskie wyeliminowania Rumunek w ćwierćfinale były Amerykanki. Tak, jak sensacyjnie zdobyły brąz cztery lata temu, tak teraz o mało nie zatrzymały głównych pretendentek. Nie zdołały tego również zrobić w półfinale Rosjanki, dla których pocieszeniem był wygrany z Estonkami mecz o trzecie miejsce.

Szpada kobiet drużynowo - Wyniki

Drużynowe znaki zapytania
Zakończyły się olimpijskie turnieje indywidualne i przechodzimy dziś do zmagań drużynowych. Każdy kto wie cokolwiek o szermierce, zdaje sobie sprawę, że to zupełnie inna para kaloszy. Inna jest specyfika walki, inna jej psychologia. Kiedy zawodnik ma problemy z odpowiednią koncentracją czy motywacją, znajduje mocne oparcie w kolegach czy koleżankach z drużyny. Nie idzie jednemu, kolejny będzie tyrać za dwóch. Nominalnej liderce dziś nie idzie? Może się okazać, że akurat tego dnia inna pociągnie ekipę do zwycięstwa. To właśnie w turniejach drużynowych najwięcej jest emocji, najwięcej widzimy zwrotów akcji i często najpiękniejszą szermierkę możemy podziwiać. Kto jest faworytem w poszczególnych konkurencjach? Trudno powiedzieć, więc postrzelajmy sobie trochę

W szpadzie kobiet będziemy europocentryczni. Cztery lata temu w finale mieliśmy Chinki i Koreanki, a brąz sensacyjnie wywalczyły Amerykanki. Czas na wyrównanie bilansu na zero. Wiemy jak doskonałą drużyną są Rumunki. Dysponują nie jedną, tylko dwiema zawodniczkami ze ścisłej, światowej czołówki. Zarówno Popescu jak i Gherman mogą wygrać mecz w pojedynkę, i chociaż w tym sezonie tylko w Buenos Aires stanęły na najwyższym stopniu podium, to tylko dwukrotnie znalazły się poza czołową trójką. Nie mają jescze na swoim koncie żadnego medalu olimpijskiego, a więc głód sukcesu jest ogromny. W półfinale powinny zmierzyć się z Francuzkami. Trójkolorowe są młode i waleczne, a ich forma zwyżkuje. W turnieju indywidualnym radziły sobie zaskakująco dobrze, a jak pracują jako kolektyw, pokazały w Toruniu, gdzie zostały powstrzymane dopiero w finale. Przez Estonki. Czterokrotnie stawały w tym sezonie na podium, wywalczyły mistrzostwo Europy i mają wyrównaną drużynę, która jest kombinacją młodości i doświadczenia. Drogę mają trudną, bo od razu zmierzą się z Koreankami, a następnie trafią na Chinki lub Ukrainki. Per aspera ad astra?

We floriecie mężczyzn stawka jest jeszcze bardziej wyrównana i jeszcze trudniej wskazać faworytów. Liderzy światowego rankingu, Włosi, na pewno są bardzo podbudowani złotym medalem Daniele Garozzo, a do drużyny dołączy specjalista do zadań specjalnych – Andrea Baldini. Azzurri w tym sezonie tylko raz nie zmieścili się w czołowej czwórce na PŚ, ulegając Chińczykom na turnieju w Tokio. Wygrali na igrzyskach Atenach, wygrali też w Londynie. Czy będzie trzeci złoty medal z rzędu? W wywalczeniu kolejnego tytułu na pewno będą chcieli im przeszkodzić Francuzi. Indywidualnie żaden z nich nie mieści się w czołowej dziesiątce listy FIE, ale jako drużyna są bardzo mocni. W Rio pokazali jak na razie wysoką formę i wydaje się, że powinni pokonać w ćwierćfinale Chińczyków. W tym sezonie wygrali z Azjatami czterokrotnie na cztery rozegrane mecze. Długo myśleliśmy kto wejdzie do finału z drugiej strony tabeli i wybór jest szalenie trudny. Wyżej notowani Rosjanie już raz w tym sezonie przegrali z nieobliczalnymi Brytyjczykami i chociaż punkty przemawiają za nimi, to Richard Kruse i spółka mogą okazać się lepsi. Z kolei z obydwiema ekipami wygrywali po razie Amerykanie, którzy nie powinni mieć kłopotów z pokonaniem Egiptu w pierwszy meczu. Trudny wybór...Ale jednak Rosja. Wydają się bardziej zgraną ekipą, podczas gdy w ekipie amerykańskiej mamy silniejsze osobowości, co już nie raz stwarzało pewne tarcia. Zawodnicy z USA są sklasyfikowani jedno miejsce wyżej na liście FIE i lepiej wypadli na turnieju indywidualnym, co może paradoksalnie zadziałać na ich niekorzyść. Nie raz i nie dwa drużyny składające się nawet z samych medalistów, nie potrafiły wywalczyć złotych medali jako team.

W szabli liczymy oczywiście na Polki. W ćwierćfinale zmierzą się z Amerykankami, które, choć zdaje się w nienajlepszej formie, są nadal topową ekipą i będą bardzo trudną przeszkodą do pokonania. Nasze zawodniczki na podium w tym sezonie stawały dwukrotnie i, żeby powtórzyć taki rezultat będą musiały stawić czoła nie tylko reprezentacji USA, ale również Rosjankom. Podopieczne Christiana Bauera zdeklasowały w tym sezonie wszystkich. Mistrzynie świata i Europy dwukrotnie zwyciężały w turniejach PŚ, trzykrotnie były drugie. W turnieju indywidualnym zgarnęły złoto i srebro, a Jekatarina Diaczenko zameldowała się w finałowej ósemce. Są aż nazbyt oczywistym faworytem, ale przecież dwukrotnie w finałach pucharu świata zostały pokonane przez Ukrainki. Olga Charłan i spółka to druga drużyna w rankingu światowym, nominalnie dużo mniej wyrównana niż „Sborna”. To wciąż aktualne mistrzynie olimpijskie, ale sprzed ośmiu lat. Z ówczesnego składu pozostała już tylko Charłan, ale dobrze wiemy, że potrafi pociągnąć drużynę za sobą. W półfinale Ukrainki trafią zapewne na Francuzki. Bardzo wyrównana ekpia – trzy zawodniczki znajdują się między 9, a 14 miejscem na liście FIE. Drużynowo są trzecią siłą na świecie, od listopada ubiegłego roku nie schodzą z podium, a ostatni turniej pucharu świata w Foshan wygrały właśnie one. To na pewno będą kapitalne zawody. Mamy nadzieję, że drużyna trenera Norberta Jaskota dorzuci swoje trzy grosze i w tej trudnej stawce odnajdzie swoją drogę do olimpijskiego medalu.

Szpada mężczyzn... Wielkich faworytów brak. Każda ekipa z pierwszej ósemki może zdobyć złoto. Czy będą to Francuzi? są mistrzami Europy i na dwóch ostatnich turniejach olimpijskich zwyciężali w cuglach, ale raz, że to była inna drużyna, a dwa, że...to jest szpada. Przecież w Toruniu też niewiele brakowało, by przegrali z Holendrami już w 1/8 finału. Wtedy w zwycięstwie ewidentnie pomógł im sędzia i brak wideoarbitrażu, teraz w ćwierćfinale zmierzą się pewnie z Wenezuelą. Klan Limardo na pewno rozdrażniony po braku sukcesu indywidualnego, na pewno będzie chciał sprawić niespodziankę. Są też Węgrzy. Geza Imre ma coś jeszcze do udowodnienia, a i Gabor Boczko chciałby posmakować olimpijskiego złota, bo srebro z Aten już ma. Czy Madziarów powstrzyma Korea Południowa? Wicemistrzom globu średnio idzie, ale mają tego niesamowitego Parka, który jest w znakomitej dyspozycji. A może młode pokolenie Włochów? Enrico Garozzo na pewno chciałby dodać do rodzinnej kolekcji kolejny tytuł i pościgać się trochę ze swoim bratem Daniele. Najpierw musiał by jednak przypilnować, żeby szyków nie popsuł im team Szwajcarów. Nie ma takiej przewagi jakiej Max Heinzer by nie odrobił – zobaczymy jak będzie tym razem. Czy równy skład Rosjan podźwignie się po nienajlepszym dla siebie sezonie? Nie ma na to lepszego momentu niż igrzyska. Pokonają Ukraińców? Mistrzowie świata formę mają bardzo stabilną, na wysokim poziomie. Indywidualnie im nie wyszło, a drużynowo? Niezwykle dużo znaków zapytania, prawda?
Marek Malanowski

2016-08-10
IGRZYSKA OLIMPIJSKIE
RIO DE JANEIRO 2016


OLIMPIJSKIE MEDALE POLAKÓW - PROGRAM

Brawo Hania. Szilagyi the best!
Hanna Łyczbińska zanotowała bardzo dobry debiut olimpijski. Zwycięstwo z brązową medalistką mistrzostw Europy – Caroline Gołubicką – odniosła sprawnie i pewnie. Polka walczyła konsekwentnie i nawet jeśli zdarzył się jej jakiś przestój, błyskawicznie wracała do założeń taktycznych przyjętych przed walką, a jeśli było trzeba, lekko je modyfikowała. Zwycięstwo 14:9 dało naszej zawodniczce awans do 1/8 finału, a tam już czekała Elisa Di Francisca. Każdy inny wynik niż zwycięstwo Włoszki, byłby wielką sensacją. Co prawda w Gdańsku Łyczbyńska zalazła mistrzyni olimpijskiej za skórę i gdyby nie sędzia, możliwe, że nawet by wtedy wygrała, ale to była zupełnie inna Elisa. Wtedy bez formy, dziś w formie znakomitej. Prowadziła od startu do mety, a Polka miała w tym pojedynku problemy z trafianiem. Nawet kiedy znalazła się w sytuacji, w której popracowała na nogach, czy wzięła udaną zasłonę, pchnięcie przechodziło obok Włoszki, albo trafiało w nieważne pole. Dlatego wynik 15:6 nie do końca odzwierciedla rozkład sił w tym starciu. Można by gdybać, że bez paru błędów technicznych, bez rzucanego końca broni i minimalnie za późno kończonego natarcia na bok czy pod rękę zamiast na odsłonięty bark, wynik byłby nieco korzystniejszy, ale tak to już w tej szermierce jest. Czasem jak nie idzie, to po prostu nie idzie. Brawa dla Hani – 16 miejsce na igrzyskach, to bardzo dobry wynik.

Pogromczyni Polki o mały włos nie dokonała sztuki, która wcześniej udawała się tylko Ilonie Elek i Valentinie Vezzali. Obrona tytułu mistrzyni olimpijskiej była bliżej po pierwszej rundzie finałowej walki z Inną Derigłazową (3:0), oddaliła się znacznie po drugiej (3:7), a na 2,58 sekundy do końca pojedynku była już tylko nikłym promykiem nadziei. Ostatecznie to Rosjanka stanęła na najwyższym stopniu podium, po zwycięstwie 12:11, zdobywając w ten sposób pierwszy w historii żeńskiego floretu medal olimpijski dla Rosji i od razu złoty. Drugi mogła zdobyć Aida Szanajewa, ale w walce o brąz nie dała rady Tunezyjce Ines Boubakri. Skąd Afrykanka w czwórce? Ano stąd, że pokonała Eleanorę Harvey w ćwierćfinale. A skąd Kanadyjka w ósemce? Ano stąd, że sensacyjnie wyeliminowała Ariannę Errigo. Numer jeden światowej listy pozostaje na swoim miejscu, ale bez olimpijskiego medalu!

W szabli mężczyzn sensacja goniła sensację. Już w pierwszej fazie turnieju Belg Seppe van Holsbeke odprawił Amerykanina Dershwitza, Wietnamczyk Vu pokonał Diego Occhiuzziego, a największy szok przeżyli chyba Rosjanie. Aleksiej Jakimienko przegrał 14:15 z Pancho Paskovem z Bułgarii! Na tym się nie skończyło. W kolejnej rundzie Irańczyk Mojtaba Abedini wyeliminował Koreańczyka Bongila Gu, a w ćwierćfinale uporał się z Francuzem Vincentem Anstettem. W półfinale znaleźli się ostatecznie Koreańczyk Junghwan Kim, broniący tytułu Wegier Aron Szilagyi, Amerykanin Daryl Homer i wspomniany już Abedini. Emocje skończyły się zresztą właśnie na półfinałach. Szilagyi przez całą walkę wyraźnie prowadził z Kimem, choć pod koniec pojedynku mistrz Azji zbliżył się na dwa trafienia i zdawał się zyskiwać drugi oddech. Węgier jednak po mistrzowsku zadał ostatnie trafienie kapitalnym zamknięciem, torując sobie drogę do finału. Równie efektowną akcją popisał się w drugim półfinale, przy stanie 14:14, Daryl Homer. Wydawało się, że zawodnicy bezpiecznie pójdą na natarcia jednoczesne, ale Amerykanin wykonał w ostatnie tempo błyskawiczną zasłonę piątą i odpowiedzią trafił Abediniego.

Walki o medale przebiegły właściwie bez historii. Obydwa zakończyły się wynikiem 15:8, a najważniejsza wiadomość dnia brzmi: Aron Szilagyi obronił tytuł mistrza olimpijskiego! Dokonał tego, co wcześniej osiągnęli jego rodacy Jeno Fuchs i Rudolf Karpati, a także Wiktor Krowopuskow (ZSRR) i Jean-Francois Lamour (Francja). Trzymamy kciuki, żeby kariera potoczyła się bez kontuzji, a w Tokio mógł ustanowić szablowy rekord. Brązowy medal, pierwszy dla koreańskiej szabli męskiej, zdobył Junghwan Kim. O jego występ w Tokio będziemy się martwić, bo jak u diabła wytrzymają taki styl walki jego kolana? Zobaczymy.
Marek Malanowski

Floret kobiet - Wyniki

Szabla mężczyzn - Wyniki

2016-08-09
IGRZYSKA OLIMPIJSKIE
RIO DE JANEIRO 2016


OLIMPIJSKIE MEDALE POLAKÓW - PROGRAM

Wygrana młodości
Jeżeli trudno mówić o niespodziankach we florecie mężczyzn, to cóż dopiero powiedzieć o szpadzie? Patrząc tylko na numery rozstawienia można by zaznaczyć, że już w 1/32 odpadła "piątka" turniejowej drabinki - Francuz Daniel Jerent, odpadł ósmy na liście Holender Bas Verwijlen, a broniący tytułu Wenezuelczyk Ruben Limardo poniósł wręcz klęskę w walce z Egipcjaninem Aymanem Fayezem. Rundę później numer trzy światowej listy, Bogdan Nikiszin nie sprostał Szwajcarowi Benjaminowi Steffenowi, a Enrico Garozzo przegrał z Sangyoung Parkiem. Mimo iż Koreańczyk ma zaledwie 20 lat, to i tak średnia wieku w ćwierćfinałach wynosiła powyżej 30. Głównie za sprawą nestora szpady, mistrza świata - Węgra Gezy Imre, ale swoje dołożyli też inni rutyniarze: Nikołaj Nowosjołow z Estonii i Szwajcar Steffen. Wszyscy zwycięzcy ćwiercfinałów wygrywali swoje walki pewnie, a wspomniany już Park sprawił Maxowi Heinzerowi łomot, którego Helwet długo nie zapomni. Wynik aż 15:4 i na pewno wybitnie zaostrzył apetyt Koreańczyka na olimpijskie złoto.

Jego rywalem w półfinale okazał się Benjamin Steffen, który wygrał 15:10 ze świeżo upieczonym mistrzem Europy, Francuzem Yannickiem Borelem. Parkowi już jednak nie sprostał. Nieco wcześniej weteran Imre pokonał lidera listy FIE Francuza Gauthiera Grumiera i w ścisłym finale zobaczyliśmy walkę pokoleń. Kiedy Węgier zdobywał swój pierwszy medal olimpijski (brąz w Atlancie, 1996), Park miał niecały rok...Kiedy patrzyło się jak Imre umiejętnie prowadzi walkę (jedenaste trafienie wyglądało bardziej jak zadane z warunku na lekcji indywidualnej, a nie w finale ważnej imprezy), jak w końcówce wygrywa 13:9, potem 14:10, serce się radowało, że na zwieńczenie kariery stary mistrz sięgnie w końcu po upragnione złoto olimpijskie. Parędziesiąt sekund później można było jednak oglądać już tylko dziką radość Sangyoung Parka, który odrobił straty cierpliwie walcząc w obronie, a piętnaste trafienie zadał dynamicznym natarciem. Złoto dla Korei Południowej.

W pojedynku o brązowy medal górą był Francuz Gauthier Grumier.

Szpada mężczyzn - Wyniki

2016-08-08
IGRZYSKA OLIMPIJSKIE
RIO DE JANEIRO 2016


OLIMPIJSKIE MEDALE POLAKÓW - PROGRAM

Ehhhhhhhhhhhhh...
Ehhhhhhhhhhhhh. Chyba nie ujmiemy tego lepiej niż Aleksandra Socha. „Nie jestem dzieckiem igrzysk”. Stawka nie tyle ją sparaliżowała, ile wywołała chyba przemotywowanie, nie zostawiając miejsca na luz, większą spontaniczność na planszy. Akcje Polki były przewidywalne, a sama zawodniczka nie czuła zbyt dobrze ani tempa, ani dystansu. Włosza Gulotta bezlitośnie wykorzystywała każde zawahanie, każdy niepotrzebny ruch naszej szablistki. Ta natomiast, nawet kiedy udało już się przełamać, szybko wracała do starych grzechów. Przegrała 10:15, wypłakała, co miała wypłakać i zapowiedziała walkę do upadłego w turnieju drużynowym. Trzymamy za słowo!

Bogna Jóźwiak w pierwszej walce miała pecha. Rywalka przegrała z kontuzją nogi zakrocznej i wycofała się z turnieju przy stanie 4:2 dla Polki. Nie mamy najmniejszych wątpliwości, że nasza zawodniczka i tak byłaby górą, a tak weszła w turniej gorzej rozgrzana. Nie wiemy na ile wpłynęło to na postawę w kolejnym pojedynku, ale jeśli walczy się z najlepszą szablą świata, każdy szczegół jest ważny. Zofia Wielikaja nie pozostawiła nam złudzeń i wysoko ograła Polkę. Co prawda kilka akcji mogło być policzonych przez sędziego inaczej, ale nie wypaczyły one znacząco końcowego wyniku. Tyle co wpływając na morale polskiej zawodniczki. Dużo i mało zarazem. Ostatecznie 15:5 dla Rosjanki na początek marszu po olimpijski medal.

Występ Polek zakończymy wzmianką na temat Małgorzaty Kozaczuk. Po cichu liczyliśmy, że będzie potrafiła sprawić niespodziankę i wyeliminować Chinkę Shen. Tak też się stało, a sposób w jaki to osiągnęła był bardzo efektowny. Soczyste akcje, pokaz siły i determinacji – bardzo przyjemnie się na to patrzyło. Zwycięstwo 15:9 dało awans do 1/8 finału, a styl w jakim zostało osiągnięte nadzieję na to, że na tym się nie skończy. Kolejną przeciwniczką była mistrzyni Afryki Azza Besbes. Początek tego pojedynku był fatalny, ale od drugiej rundy Polka wzięła się do roboty. Dynamiczne natarcia, aktywniejsza praca na nogach, przeniesienie walki na połówkę rywalki. Ze stanu 2:8 wyciągnęła na 9:10 i... wszystko zaczęło się od początku. Niestety dosłownie od początku. Polka oddała inicjatywę. Dała się trafić natarciem, potem ograć na czterech metrach, a potem dostała trafienie przy próbie zasłony. Kiedy dłużej rozegrała akcję i zagoniła Tunezyjkę na ostatnie metry planszy, udało jej się zadać kolejne trafienia. Przy stanie 12:14 jeszcze tliła się nadzieja. Polka zaatakowała, ale tym razem Besbes obroniła się i trafiła po raz ostatni. Szkoda, bo walka była do wygrania, a ćwierćfinał to byłby naprawdę wielki sukces. Niemniej Małgosi należą się brawa i gratulacje za olimpijski występ, a jej dobra forma niech będzie zwiastunem jeszcze lepszego występu w piątek!

Turniej trwał dalej. Bez Polek, bez Mariel Zagunis, która odpadła niespodziewanie po porażce z Jekatariną Diaczenko, bez Anny Marton wyeliminowanej przez Manon Brunet. Niewiele brakowało również, aby w ćwierćfinale zabrakło Zofii Wielikiej. Rosjanka zaledwie jednym trafieniem pokonała bowiem Charlotte Lembach. W ósemce odprawiła z kolei kolejną Francuzkę, Cecilię Berder, pewnie awansując do strefy medalowej, gdzie wpadła na...Manon Brunet. Oj będzie się to śnić trójkolorowym po nocach. W półfinale Rosjanka nie prowadziła nawet przez sekundę, a do tego w jednej z akcji przy stanie 14:13 można było mieć poważne wątpliwości, czy sędzia nie powinien posędziować natarcia Francuzki zamiast akcji jednoczesnych (nawet trener Bauer minę miał nietęgą w oczekiwaniu na ostateczny werdykt). Wielikaja wygrała ostatecznie 15:14, prezentując w końcówce to z czego słynie, czyli stalowe wręcz nerwy. W finale spotkała swoją koleżankę z reprezentacji, Janę Jegorian, która wcześniej wyraźnie pokonała Olgę Charłan. W konfrontacji dwóch Rosjanek lepsza okazała się ta młodsza. Jegorian zdobyła więc pierwszy złoty medal na dla Rosji w olimpijskich turniejach szabli kobiet, a Wielikaja po czterech latach ponownie musiała zadowolić się srebrem. Porażkę przyjęła jednak po mistrzowsku – z uśmiechem i pokorą. Cała Zośka. Trochę inaczej drugi z rzędu brązowy medal przeżywała Olga Charłan. Po przegranym półfinale zachowała koncentrację, bo wiedziała, że turniej się nie skończył, ale kiedy zadała piętnaste trafienie Manon Brunet, łzy smutku popłynęły po policzkach. Kibice bili jej brawo, a dwukrotna mistrzyni olimpijska, Mariel Zagunis długo pocieszała ukraińską koleżankę.
Marek Malanowski

Czas na szablistki. Teraz albo nigdy...
Dziś polskie emocje. Startują szablistki. Chcielibyśmy, aby nasze typowania okazały się równie trafne jak wczoraj, a wtedy wieści z Rio będą słodkie niczym Głowa Cukru. Najwcześniej z biało-czerwonych, bo w pierwszej rundzie T64, zacznie w hali Carioca Bogna Jóźwiak. O godzinie 14:00 stanie naprzeciw Brazylijki Baezy Centurion. Małgorzata Kozaczuk nie musi walczyć w 1/32, zacznie dopiero od 1/16 z Chinką Shen Chen (godz. 15:00). Podobnie Aleksandra Socha, na którą w tej fazie turnieju czeka Włoszka Loreta Gulotta (godz. 15:20). Ciąg dalszy, oby nastąpił...

Szabla kobiet

2016-08-07
IGRZYSKA OLIMPIJSKIE
RIO DE JANEIRO 2016


OLIMPIJSKIE MEDALE POLAKÓW - PROGRAM

Złoty floret Daniele Garozzo
Turniej floretowy mężczyzn trzymał kibiców w napięciu od początku do końca. Niespodzianek co prawda nie było wielu, ale jak tu mówić o niespodziankach, kiedy stawka szalenie wręcz wyrównana. Na pewno sensacją był awans do najlepszej ósemki Guilherme Toldo. Zawodnik gospodarzy jednym trafieniem wygrał swój pierwszy pojedynek z Austriakiem Rene Pranzem, a potem rozprawił się z mistrzem świata, Yukim Otą. Japończyk nie błyszczał w tym sezonie formą, ale na pewno nie spodziewał się, że jego olimpijska przygoda potrwa tak krótko. Wielkiego pecha mieli dziś Francuzi. Jeremy Cadot uległ 14:15 Andrei Cassarze, a Erwann Le Pechoux w takim samym stosunku przegrał z Gerekiem Meinhardtem. Rundę wcześniej z turniejem pożegnał się Enzo
Lefort, który mimo czterech trafień przewagi nie dał rady szczwanemu lisowi z Niemiec – Peterowi Joppichowi.

W górnej połowie tabeli ćwierćfinałowej walki rozstrzygnęły się szybko. Wspomniany wcześniej Toldo gładko uległ Włochowi Daniele Garozzo, a Timur Safin szybko uporał się z Haiwei Chenem z Chin. W trzecim ćwierćfinale stary wyga, Richard Kruse, w swoim stylu pokonał Gereka Meinhardta. Brytyjczyk prowadził przez cały pojedynek, seryjnie trafiając przeciwnatarciami i wyprzedzeniami. Amerykanin trafił go raz, a nawet dwa razy z rzędu? Nic to, podopieczny „Ziemka” Wojciechowskiego konsekwentnie stawiał na swoje działania i w końcu znowu zapalał jedną lampę. Końcówka była nerwowa, ale ostatecznie to Kruse wygrał 15:13. Niesamowitym wyczynem popisał się natomiast Alexander Massialas. W walce z Giorgio Avolą przegrywał już 8:14 i
wydawało się, że lider światowej listy nie zdobędzie w Rio indywidualnego medalu. Amerykanin zadał jednak siedem trafień z rzędu i awansował do półfinału! Na takim poziomie, w walce o taką stawkę podobne come-backi zdarzają się niezwykle rzadko.

Patrząc na półfinały, nie kryliśmy zadowolenia. W szpadzie kobiet nasze typy okazały się kompletnie chybione, ale we florecie trafiliśmy najlepiej jak mogliśmy. Trzech z czterech naszych faworytów stanęło do walki o medale. Lepiej być nie mogło, bo nawet jeśli Janfei Ma wygrałby ze swoim rodakiem Haiwei Chenem, to i tak trafiłby na Timura
Safina. Można by więc powiedzieć, że skuteczność mieliśmy stuprocentową, gdyby nie...No właśnie J

Daniele Garozzo bardzo sprawnie poradził sobie z Timurem Safinem, a uskrzydlony nieprawdopodobnym zwycięstwem Massialas pokonał Richarda Kruse’a. Walka o brązowy medal przebiegała pod dyktando młodszego i szybszego zawodnika z Rosji. Wynik 15:13 nie odzwierciedla przewagi jaką miał podopieczny Stefano Cerioniego, bo nerwy na koniec walki zaserwował sobie na własne życzenie. Prowadził wyraźnie, ale niepotrzebnie się śpieszył zarówno w natarciu jak i w obronie. Za szybko chciał ten medal mieć na szyi, a wszyscy doskonale wiemy, że na tym poziomie pracować trzeba na każde trafienie. O dwa przeciwnatarcia za dużo, dwa natarcia bez pomyślunku i zrobiło się niebezpiecznie. Safina wybawiła przerwa i rozmowa z trenerem. Już sekundę po
rozpoczęciu trzeciej rundy wykonał błyskawiczne natarcie sunięciem i trafił niczego nie spodziewającego się Brytyjczyka na jedną lampę. Akcja – palce lizać.

Finał nie był niestety porywającym widowiskiem. Mieliśmy więc piękny turniej z dosyć mizerną puentą. Alexander Massialas nie udźwignął presji. Walczył po prostu źle. Trafienia które zadawał na początku pojedynku z Daniele Garozzo, nie wynikały z niesamowitych umiejętności, a raczej ze złego wyczucia tempa jego przeciwnika. Włoch potrafił sobie jednak z tym poradzić i dobrać odpowiednią taktykę. Nic szczególnego, żadnych fajerwerków – po prostu robił to co powinien robić. Massialas natomiast wydawał się zagubiony. Nie widział kompletnie, co się dzieje na planszy. Bardzo ekspresyjnie pokazywał mu to zresztą jego ojciec, siedzący w trenerskim boksie. Zła decyzja goniła złą decyzję, a kontakt z rzeczywistością powoli się urywał. Bo
jak inaczej wytłumaczyć gest radości przy tak oczywistym jego przeciwnatarciu i dwóch lampach, że aż nie chciało się wierzyć, że próbował jeszcze „szarpać” przy takiej akcji? Druga runda zakończyła się przy stanie 14:8 dla Włocha. Gdyby Amerykanin odrobił po raz drugi jednego dnia taką przewagę, to...no ale nie odrobił. Trzy trafienia (w tym dwa w końcu ładnie wypracowane) udało się zadać, ale Garozzo szybko ukrócił zapędy przeciwnika. Efektowne natarcie po żelazie i koniec. Cztery lata temu włoskim florecistom nie udało się stanąć na
podium w turnieju indywidualnym, ale tym razem, pierwszy raz od 1996 roku, mają złoto. Daniele Garozzo mistrzem olimpijskim!
Marek Malanowski

Kto najlepszym florecistą pod Corcovado?
O ile przed turniejm szpadzistek nie mieliśmy do czego wzdychać, bo Polka nigdy nie stała na olimpijakim podium, to przed dziesiejszymi zmaganiami florecistów trudno nie wspomnieć ostatniego polskiego medalu w tej konkurencji zdobytego, bagatela, 44 lata temu przez Witolda Woydę na igrzyskach w Monachium (1972). A że był to medal złoty, to westchnienie i towarzysząca mu zaduma będzie tym głębsza. Na dodatek możemy być pewni - w Rio dorobek nie zostanie poprawiony. Do Brazylii nie poleciał bowiem żaden biało-czerwony florecista. A czyją skroń przyozdobi dziś laur zwycięzcy?

Floret mężczyzn - Wyniki

2016-08-06
IGRZYSKA OLIMPIJSKIE
RIO DE JANEIRO 2016


OLIMPIJSKIE MEDALE POLAKÓW - PROGRAM



Pierwsze złoto dla Emese Szasz
Pierwszy dzień igrzysk za nami, za nami również pierwsze rozstrzygnięcia na szermierczych planszach, a konkretnie w szpadowym turnieju kobiet. Nie obyło się oczywiście bez paru sensacji już na początku turnieju. Szybko z rywalizacji odpadły dwie zawodniczki z czołowej trójki światowego rankingu: jego liderka Anqui Xu i trzecia Tatiana Łogunowa.Do ósemki nie awansowała również Ana Maria Popescu, ale im bliżej strefy medalowej tym faworytki lepiej sobie radziły. Jedyną niespodzianką w czwórce okazała się obecność Lauren Rembi. Francuzka notowana jest dopiero 40 na liście FIE, ale zaszła bardzo wysoko, eliminując po drodze mistrzynię Europy – Simonę Gherman.

W pierwszym półfinale spoktały się Rosella Fiamingo i Yiwen Sun. Z początku wydawało się, że wyższa, a do tego walcząca uchwytem francuskim Chinka, kontroluje dystans i przebieg walki. Włoszka wyganiała ją na ostatni metr, ale to Chince udawało się trafiać szybciej. Kiedy dwukrotnie trafiła również długim wypadem, zdawało się, że ma odpowiedni luz, żeby dociągnąć trzy trafienia przewagi do końca pojedynku. Fiamingo zaczęła jednak aktywniej działać na żelazo przeciwniczki, a ta zaczęła się gubić. Do tego stopnia, że jedno trafienie oddała praktycznie za darmo, schodząc za bok planszy pół metra przed linią końcową. Niecałe dziesięć sekund przed końcem Włoszka doprowadziła do remisu, a w dogrywce pewnie zadała decydujące trafienie.

Kolejna walka skończyła się wyraźnym zwycięstwem Emese Szasz, ale jej przebieg również był bardzo emocjonujący. Węgierka od początku pojedynku wypracowywała sobie przewagę, która wyniosła w pewnym momencie trzy trafienia. Jednak Lauren Rembi nie składała broni. Wykorzystała najpierw moment, w którym rywalka zwyczajnie się zagapiła, trafiła raz, a potem doszła przeciwniczkę na jeden punkt. W takiej sytuacji kluczowe okazało się doświadczenie dziesięć lat starszej Madziarki. Dwa razy idealnie wykorzystała fakt, że Francuzce bardzo się śpieszyło, a ostatnie trafienie przyszło już właściwie samo.

Rembi miała jeszcze jedną szansę na medal, ale w pojedynku o brąz z Yiwen Sun znowu trochę zabrakło. Wyrównana walka zakończyła się gdy Chinka wyprowadziła piękne trafienie wyprzedzające na 15:13.

W finale lepiej rozpoczęła Fiamingo, która w odróżnieniu od półfinału postanowiła przeprowadzać akcje na czterech metrach, przez co walka zyskała na dynamice i urodzie. Włoszka cały czas była o jedno, dwa trafienia przed Emese Szasz, a na początku drugiej rundy odskoczyła na cztery. Węgierka postanowiła zmienić taktykę. Trzy razy sprowokowała Włoszkę do krótkiego wypadu, po czym wykonała szybką zasłonę-odpowiedź i do trzeciej rundy wyszła już tylko z jednym trafieniem straty. Czym trafiasz, tym trafiaj – Węgierka jeszcze dwukrotnie wykonała akcję, które przyniosły jej punkty, potem świetnie trafiła Włoszkę tuż pod gardę, a na koniec dubel (również po jej zasłonie) i upragnione złoto olimpijskie!
Marek Malanowski

Szpada kobiet - Wyniki

Czyja klinga błyśnie w Rio?

6 - szabliści


Indywidualne zmagania zakończą szabliści. Aleksiej Jakimienko to pięciokrotny mistrz Europy, który w zeszłym roku wywalczył pierwszy indywidualny złoty medal mistrzostw świata. Pominąwszy kontrowersyjne okoliczności tego zwycięstwa, zawsze trzeba go uwzględniać w gronie faworytów, tym bardziej, że w tym sezonie forma u Rosjanina jest. Wygrywał w Tbilisi i w Budapeszcie, a z Torunia wrócił z brązowym medalem. Nie jest już tak dynamiczny jak kiedyś, ale repertuar akcji nadal ma imponujący. Do tego nie ma jeszcze w swojej kolekcji indywidualnego medalu olimpijskiego. Ma więc o co walczyć.

Junghwan Kim trzeci sezon z rzędu jest wiceliderem światowego rankingu. Walczy niesamowicie agresywnie, dynamicznie, bardzo fizycznie. Nogi ma chyba z tytanu, a przegub ręki trzymającej szablę ze stali. Ryzykuje i zyskuje na tym niezbędne setne sekundy i centymetry. Kiedy atakuje wypadem z długiego zasięgu, trudno zobaczyć u niego kolano zgięte pod kątem 90 stopni. Ledwie sięga, ale przecież sięga. Nawet gdy wydaje się, że w obronie nie ma już szans uciec na nogach przed atakiem przeciwnika, jakimś cudem potrafi zrobić jeszcze krok, a nawet dwa, po czym dać soczystą odpowiedź albo poczęstować nagłym przeciwnatarciem. Wygrał ostatni turniej pucharu świata w sezonie i mistrzostwa Azji. Już ostrzymy sobie zęby na jego olimpijski występ.
Vincent Anstett rozgrywa bez wątpienia najlepszy, jak dotąd, sezon w karierze. Alzatczyk jest piąty na świecie, a od zwycięstwa w madryckim challengerze nie schodzi z podium. Był trzeci w Moskwie, a potem wywalczył srebrny medal na mistrzostwach Europy. W Toruniu rozpoczął turniej pechowo, bo – na skutek niewyraźnego zapisania wyniku przez gruzińskiego sędziego – wyszedł z grupy rozstawiony o cztery miejsca niżej niż powinien. Zapomniał sprawdzić wyników w regulaminowym czasie i afera była gotowa. Obrażeni Francuzi długo nie mogli się pogodzić z takim obrotem sprawy, krzycząc, że gdyby chodziło o szermierza rosyjskiego, to inaczej by się to potoczyło (ach te mistrzostwa w Moskwie...). Anstett załatwił to jednak po męsku. Awansował do finału, bijąc rundę wcześniej Aleksieja Jakimienkę i dopiero tam przegrał z Benediktem Wagnerem. Niewielki wzrostem, ale za to pieruńsko dynamiczny, waleczny i, co najważniejsze, szybko myślący na planszy Francuz, będzie grał o najwyższą stawkę.

Aldo Montano to nestor męskiej szabli. Jego dziadek był wicemistrzem olimpijskim, jego ojciec był mistrzem olimpijskim, on sam sięgnął po złoto w Atenach (2004). Ma 37 lat i rozważnie gospodarował siłami w bieżącym sezonie, dlatego nie znajduje się najwyżej w rankingu i może uchodzić za czarnego konia. Odpuścił mistrzostwa Europy, wystartował tylko w pięciu turniejach pucharu świata, ale za to dwa z nich wygrał. Był najlepszy w Bostonie i w Padwie ( w obydwu kosztem Arona Szilagyiego). Już dwa lata temu, wymęczony po zwycięstwie w "Szabli Wołodyjowskiego", mówił: "I’m to old for this shit", a tu proszę, ciągle w formie, ekonomiczny jak zawsze i jak zawsze silny psychicznie. Ruchy miękkie, czasem stwarzają wrażenie powolnych. Odległość do wypadu wydaje się za długa, a i tak trafi. A kiedy Włoch rozpocznie serię niesamowicie szybkich i drobnych kroków, trafiając natarciem, mało kto się orientuje, kiedy nastąpi decydujące cięcie. Nikt się nie zdziwi, jeśli powtórzy sukces sprzed dwunastu lat.
Marek Malanowski

2016-08-05
IGRZYSKA OLIMPIJSKIE
RIO DE JANEIRO 2016


OLIMPIJSKIE MEDALE POLAKÓW - PROGRAM

Czyja klinga błyśnie w Rio?

5 - florecistki


Dla kontrastu – floret kobiet. Jeśli szpada męska jest najmniej przewidywalna, to floret kobiet będzie na drugim biegunie. Grono faworytek jest wąskie. Od 16 lat niezmiennie wygrywają Włoszki, które w Londynie "bezczelnie" zgarnęły wszystkie medale indywidualnie i złoto drużynowe. Po latach supremacji Valentiny Vezzali i zwycięstwie Elisy Di Francisci wydaje się, że nadszedł czas na Ariannę Errigo. Maszynkę do wygrywania. Jej plan dnia wygląda następująco: Obudzić się, zjeść śniadanie, wygrać turniej. Poprzedni sezon zakończyła brązowym medalem mistrzostw świata, ale w tym rozpoczęła falstartem w Cancun, po czym...nie schodziła już z podium. Wygrała w St. Maur, w Gdańsku, w Hawanie i w Szanghaju, a na deser dołożyła mistrzostwo Europy. Jest niesamowicie skuteczna i ma wspaniale ułożoną rękę. Jak już rozpocznie akcję właściwą, to zapala kolorową lampę. Czy na plecy, czy na brzuch, czy pod rękę. To chyba kwintesencja realizacji założenia, że broń jest przedłużeniem ręki. Do pracy nóg można mieć czasem zastrzeżenia, ale niech ludzie je sobie mają, w tym czasie Arianna wygra turniej. Albo dwa. Czy ktokolwiek będzie w stanie ją powstrzymać?

Jedną z tych, które będą dla Włoszki zagrożeniem, będzie nie kto inny (hue, hue) jak Inna Derigłazowa. Mistrzyni świata jest mocniejsza na nogach i wszechstronniejsza, ale nie aż tak skuteczna. W półfinale czempionatu w Moskwie wygrała z Errigo 15:13, a i w tym sezonie udawało się jej to dwukrotnie (15:10 w Tauberbischofsheim i Turynie), przy jednym zwycięstwie Włoszki (15:12 w Gdańsku). W Rio nie mogą się spotkać wcześniej niż w finale. Być może więc czeka nas w nim starcie tytanek.

Szczerze wątpimy, czy przeszkodzi w nim Lee Kiefer, numer 3 światowej listy. Ciuła te punkty i ciuła, od siedmiu lat wygrywa mistrzostwa panamerykańskie, ale w tym czasie udało się jej zwyciężyć w jednym tylko turnieju pucharu świata seniorek. Popełnia czasem dziecinne błędy, nawet w decydujących momentach. Może przełamie się w Rio, ale jakoś nam się nie wydaje. Może więc najlepszym sprosta Ysaora Thibus? Francuzka walczy bardzo dynamicznie, w lekko przygarbionej postawie, co nadaje jej sylwetce drapieżności. Jest zwinna i tak dobrze potrafi pracować na nogach, że aż dziw czasem bierze, kiedy przestaje z nich korzystać. Na pewno ma dużo większy potencjał niż to, co prezentuje przez większość czasu na planszy. W tym sezonie zwyciężyła na otwarcie w meksykańskim Cancun, ale i na ostatnich turniejach pokazała moc. Trzecie miejsce w Szanghaju i szóste w Toruniu potwierdzają, że trzeba będzie się z nią liczyć w Rio.

Co prawda jest kilka wyżej notowanych zawodniczek, które mogą stanąć w Brazylii na podium, ale żeby pokazać wiarę w rutyniarzy, redakcja postawi na Hyunhee Nam. Malutka 35-latka z Korei Południowej w tym roku stanęła na podium tylko raz, w Hawanie, ale od roku 2006 przez sześć lat plasowała się w pierwszej trójce klasyfikacji generalnej pucharu świata. Wygrała w tym czasie dziewięć turniejów, wywalczyła dwa indywidualne medale mistrzostw świata, a na igrzyskach olimpijskich w Pekinie dołożyła do tego srebrny medal. Przegrała wtedy z Valentiną Vezzali 5:6 i można powiedzieć, że smak złota zna, choć tylko przez papierek. Zasięgu może nie ma największego, ale za to diablo szybką rękę i nogi z atomowym przyśpieszeniem. Nie mielibyśmy nic przeciwko, gdyby w sierpniu trafiła na swój dzień. cdn.
Marek Malanowski

2016-08-04
IGRZYSKA OLIMPIJSKIE
RIO DE JANEIRO 2016


OLIMPIJSKIE MEDALE POLAKÓW - PROGRAM

Czyja klinga błyśnie w Rio?

4 - szpadziści


Szpada mężczyzn to chyba najmniej przewidywalna z nieprzewidywalnych konkurencji szermierczych. Mimo wszystko największym faworytem wydaje się Gauthier Grumier, który z wielką przewagą ukończył sezon na pierwszym miejscu listy FIE. Francuz wygrywał w Heidenheim, Budapeszcie i Paryżu, jest wicemistrzem świata, ale w Toruniu zaliczył niemałą wpadkę, przegrywając już w 1/32 finału. Podrażniona ambicja pierwszej szpady świata może odegrać niemałą rolę w walce o olimpijskie złoto, ale już w pierwszej walce ukrócić ją może Paweł Suchow, Sangyoung Park albo broniący tytułu Ruben Limardo Gascon. Trudna droga na szczyt szpadowej drabiny olimpijskiej...

Po drugiej jej stronie najwyżej rozstawionym zawodnikiem będzie zwycięzca pucharu świata w Vancouver Enrico "Palazzo" Garozzo. Włoch dwa sezony temu był czwarty na liście światowej, rok temu – trzeci, a w tym sezonie – już drugi. Bardzo to konsekwentne i zdrowe dla psychiki. Nie ma jeszcze na swoim koncie żadnego tytułu mistrzowskiego wywalczonego wśród seniorów, ale nikomu taki tytuł nie jest niezbędny do wywalczenia medalu na igrzyskach. Wystarczą trafienia w nogę wykroczną i szybkie ponowienia, w których Garozzo się lubuje.

Ukrainiec Bogdan Nikiszin to kawał chłopa, ale mimo sporej masy (a może dzięki niej?) świetnie radzi sobie w trudnych warunkach klimatycznych. Stawał na podium w Portoryko, Ad-Dausze, wysoko punktował również w Kuwejcie, a w tym sezonie zwyciężył w testowych zawodach w Rio de Janeiro. Świetny taktyk, który potrafi znakomicie dostosować asortyment działań do przeciwnika, z którym walczy, a także zachować zimną głowę w największym ukropie. Duży zasięg, wyczucie dystansu, dobrze czuje się w zwarciu i w akcjach po żelazie. Tak bezlitośnie efektywny, że aż efektowny. Możliwe, że to jego ostatnie igrzyska, a więc...

Doprawy niemożliwością jest wytypowanie z całej plejady świetnych zawodników tylko czterech, a najtrudniej typować tego czwartego, ale trzeba – Max Heinzer. Po prostu wariat. Trafia na najbardziej niesamowite sposoby. Rzut przez pół planszy z wrzuceniem na stopę? Proszę bardzo. Zasłona piąta, odpowiedź na plecy przez maskę rywala? Nie ma problemu. Walka nudna? Nie ma co się martwić, Szwajcar potrafił wyciągnąć pojedynek ze stanu 8:14. Na mistrzostwach w Toruniu wygrywał swojej drużynie mecze jednym trafieniem tak, jakby nie było innej możliwości. Trafia jak mało kto, cieszy się jak mało kto, jest showmanem w pełnym tego słowa znaczeniu. Ten sezon jest dla niego najgorszy od lat, ale z drugiej strony do Londynu jechał jako faworyt i był dopiero 12. Czy „Mad Max” sięgnie po upragniony medal w Rio? cdn.
Marek Malanowski

2016-08-03
IGRZYSKA OLIMPIJSKIE
RIO DE JANEIRO 2016


OLIMPIJSKIE MEDALE POLAKÓW - PROGRAM

Czyja klinga błyśnie w Rio?

3 - szablistki


W szabli kobiet stawka jest naprawdę wyrównana. Owszem, są zdecydowane faworytki, ale jest tyle zawodniczek, które mogą osiągnąć sukces, że doprawdy trudno było nam wybrać tylko cztery.

Olga Charłan ma 25 lat i już ponad 30 medali światowych imprez. Pięciokrotna indywidualna mistrzyni Europy, dwukrotna mistrzyni świata nie była jeszcze mistrzynią olimpijską. Ukrainka fizycznie jest wręcz niezniszczalna, a w obronie niezłomna niczym trzystu Spartan i załoga Jasnej Góry razem wzięci. Niektórzy twierdzą, że nie tyle zadaje trafienia w defensywie, ile pozwala przeciwniczkom, żeby same się trafiły. Tak czy inaczej jest znakomitym taktykiem i jedną z murowanych faworytek.

Zofia Wielikaja – urodzona w Kazachstanie Rosjanka jest troszeczkę, bo o jeden tytuł mistrzowski z ME, bardziej utytułowana od ukraińskiej rywalki. Wyższa, smuklejsza, wszechstronniejsza w obronie i w natarciu. Czasem tylko zdarza jej się zapomnieć, ile potrafi i na planszy łapie lekkiego „lenia”. Zwykle na bardzo krótko. Rywalki za najmniejsze błędy taktyczne czy techniczne karci bezlitośnie, choć poza planszą jest bardzo sympatyczna i, jak na tak wielką mistrzynię, skromna. W tym sezonie w żadnym turnieju (sic!) nie wypadła poza czołową ósemkę. W Londynie poznała smak olimpijskiego srebra, i na pewno nie zaspokoiło to jej wiel(i)kiego apetytu.

Mariel Zagunis to pierwsza w historii mistrzyni olimpijska w szabli kobiet. Złoto wywalczone w Atenach obroniła cztery lata później w Pekinie, ale ostatnie igrzyska zakończyła bez choćby brązowego medalu. Wygrywała w tym sezonie w Caracas i pod Akropolem. Była druga w Moskwie i trzecia w Foszan. Potężnie zbudowana, bardzo silna, ale nie zawsze mocna psychicznie. Kiedy coś przestaje iść po jej myśli, a jej „baby steps” w pracy nóg stają się trochę bardziej czytelne, nawet fechmistrz Edward Korfanty nie pomoże. Nie zmienia to faktu, że Amerykanka ma w Rio coś do udowodnienia.

Nie może być inaczej. Nie tylko z patriotycznej powinności, ale ze szczerego przekonania twierdzimy, że Aleksandra Socha w końcu pojedzie po swoje. Ciężka praca, wielka determinacja i ogromna waleczność w końcu zaowocują sukcesem. Prawda, że w tym sezonie nie stanęła na podium, ale czy to ma aż takie znaczenie? Na mistrzostwach w Toruniu było widać niesamowity poziom zmotywowania. Na komendę „gotowe?”, Ola była gotowa nie w 100, a w 200% (matematyków z zamiłowania przepraszam za ten nie naukowy zabieg retoryczny ;) ). Bardzo możliwe, że w ćwierćfinale trafi na Olgę Charłan, z którą w Toruniu przegrała 14:15. Czemu w Rio wynik nie miałby być odwrotny? cdn.
Marek Malanowski

2016-08-02
IGRZYSKA OLIMPIJSKIE
RIO DE JANEIRO 2016


OLIMPIJSKIE MEDALE POLAKÓW - PROGRAM

Duma kibica
Czytelnicy naszego magazynu zauważyli z pewnością, że tym razem przed igrzyskami zabrakło na mat-fencing zdjęć i relacji ze ślubowania w Centrum Olimpijskim. Dlaczego? Ano postanowiliśmy nieco zaczarować rzeczywistość. Skoro przed Londynem pokazaliśmy ślubowanie i potem jakoś naszym nie poszło, to teraz nie pokazujemy i...Każdy kto pamięta film "Duma kibica" (tyt. oryginału "Celtic pride") z Danielem Sternem (znanym także z filmu "Złoto dla naiwnych") wie doskonale o co chodzi. Wierzymy święcie, że to nasze pokerowe zagranie zrobi swoje. W każdym razie zobaczymy. I mamy nadzieję, że wszyscy znamy się na żartach ;)
TM

Czyja klinga błyśnie w Rio?

2 - floreciści

We florecie mężczyzn sezon absolutnie zdominował Alexander Massialas. Amerykanin zgromadził niemal sto punktów więcej niż drugi na liście Japończyk Yuki Ota. Wygrywał w Tokio i Szanghaju, a także na mistrzostwach panamerykańskich. Szczupły, wręcz chudy, ma niesamowitą łatwość trafiania. Czy z wyboru tempa, czy długim natarciem przez całą planszę. Potrafi zmieścić się z trafieniem na krótkim dystansie albo sięgnąć przeciwnika z dużej odległości. Czy dobrze poczuje się w roli faworyta i zniesie wielką presję?

Pomijamy kolejnego na liście Japończyka Otę. Tak jak go lubimy, a styl walki wręcz uwielbiamy, potrafimy jednak liczyć i widzimy, że połowę punktów zdobył w ubiegłorocznych mistrzostwach świata. W tym sezonie nie pokazał nic szczególnego, co nie znaczy, że na coś wyjątkowego go nie stać.

Jianfei Ma również nie jest w takiej formie, jak w latach 2013/2014, kiedy to zakończył sezon na samym szczycie listy światowej, ale trzecie miejsce na tej liście wygląda nieźle. Zwycięstwo w turyńskim grand prix – też niezgorzej. Czasem wydaje się, że walczy flegmatycznie, ale przeciwnik, który w to uwierzy, przegra szybciej, niż pomyśli: "na pewno zdążę z tą przeciwszóstą". Dodajmy do tego stalowe nerwy i otrzymamy poważnego pretendenta do olimpijskiego złota.

Z dwóch Brytyjczyków, którzy zgromadzili na liście FIE tyle samo punktów, wybieramy Richarda Kruse’a. Wygrał w tym sezonie w Hawanie, czyli bliżej Rio niż ktokolwiek inny ;) Doświadczony, cierpliwy. Duży zasięg, świetne wyczucie w trakcie wejść w tempo, a także skuteczne wyprzedzenia sprawiają, że właściwie żaden rywal mu nie straszny. Jeśli trafi swój dzień i ustawi celownik w swoich charakterystycznych okularach, to strach się bać. Potrafi bardzo dobrze znosić presję, zwłaszcza jeśli za plecami czuje wsparcie trenera Ziemowita "Ziemka" Wojciechowskiego.

Timur Safin ma za sobą życiowy sezon. Rozpoczął go od zwycięstwa w pucharze świata w San Jose, a zakończył złotym medalem mistrzostw Europy w Toruniu. Trudno mistrza kontynentu nazwać czarnym koniem, ale z wyjątkiem tych dwóch turniejów ani razu nie awansował do najlepszej ósemki. Rosjanin prezentuje na planszy wszystko, co niezbędne do zdobycia medalu olimpijskiego. Niesamowicie mocny na nogach, dysponujący świetnym przyśpieszeniem. Nawet jeśli się już wydaje, że szybciej się nie da, Safin potrafi dokręcić końcówkę działania w jeszcze większym tempie. Jeżeli dołoży do tego olimpijski spokój (a ma z tym czasem problemy), będzie zagrożeniem dla każdego. cdn.
Marek Malanowski

2016-08-01
IGRZYSKA OLIMPIJSKIE
RIO DE JANEIRO 2016


OLIMPIJSKIE MEDALE POLAKÓW - PROGRAM

Czyja klinga błyśnie w Rio?

1 - szpadzistki

No to się zaczyna. Za pięć dni igrzyska, wielkie święto, wielkie emocje i szansa na zdobycie najbardziej prestiżowego lauru sportowego. Już kilka dni po rozpoczęciu tego karnawału na plansze wyjdą szermierze. Ci, rzecz jasna, którzy przebrnęli przez niezmiennie kontrowersyjny system kwalifikacyjny. 213 zawodniczek i zawodników z 48 krajów w turniejach indywidualnych. Dla niektórych zdobycie medalu to jedyny wyobrażalny scenariusz, inni liczą na to, że będą mieli swój dzień i uda im się sprawić niespodziankę, a jeszcze inni będą się po prostu cieszy z uczestnictwa. Cztery lata temu, przed igrzyskami w Londynie, pokusiliśmy się o wytypowanie faworytów. Kluczowa była dla nas prosta zasada – nieważne jak wysoko jesteś w rankingu, musisz mieć na koncie wygrany turniej pucharu świata. Bo kto nie wygrywa... ten nie wygrywa. W tym roku bardziej zawęzimy grono i wytypujemy po trzech faworytów do złota, dokładając do tego czarnego konia (kobyłę?), który zdaniem redakcji może w stawce olimpijskiej zdrowo namieszać.

Oczywiście podane niżej nazwiska są wyselekcjonowane tyleż na podstawie listy światowej, co „na czuja”. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za fortuny rodowe stracone w zakładach bukmacherskich. Wszyscy wiemy, że szermierka to sport nieprzewidywalny i na tym również polega jej piękno. A że przed igrzyskami sobie coś wytypujemy? Po prostu chcemy się przez chwilę poczuć mądrzejsi, niż jesteśmy ;)

Rozpoczną szpadzistki, a więc od nich zaczynamy.

Zanim o faworytkach, parę słów o wielkiej nieobecnej. Mara Navarria jest piątą szpadą świata. Wygrała w tym sezonie dwa turnieje pucharu świata, ale z uwagi na taki, a nie inny, system kwalifikacji nie zobaczymy jej na igrzyskach. Włoska drużyna nie zajęła miejsca premiowanego awansem. Na dodatek Navarria została o kilka punktów wyprzedzona na liście przez jej koleżankę Rosellę Fiamingo, a więc nie powalczy o medal olimpijski. Szpada w kieszeni się otwiera.

Tatiana Łogunowa niedawno skończyła 36 lat. Doświadczona Rosjanka doskonale zdaje sobie sprawę, że ekonomika walki to dla niej kluczowa sprawa, to jednak tylko pozór – potrafi być szybka. Często niezbyt efektowna, ale skuteczna. Pozwoliło jej to na wygranie grand prix w...Rio de Janeiro. Czy powrót na brazylijską ziemię okaże się równie udany? Ma na swoim koncie dwa złota olimpijskie, ale obydwa zdobyte w turniejach drużynowych. Triumf indywidualny byłby pięknym ukoronowaniem jej kariery.

Ana Maria Popescu (nee Branza) to również rutyniara. Wysoka, szczupła, ma na swoim koncie siedemnaście medali z wielkich imprez, a osiem lat temu, w Pekinie, zdobyła indywidualne srebro. W Londynie nie weszła nawet do ćwierćfinału, więc ma stare porachunki do załatwienia. W tym sezonie zwyciężyła w turnieju PŚ w Nanjingu, ale od tego czasu minęło już osiem miesięcy. Wicemistrzostwo Europy wywalczone w Toruniu na pewno jej pomogło w odbudowaniu pewności siebie. Rumunka znakomicie czuje dystans, ma bardzo mocne nogi, pewną rękę, właściwie wszystko, by sięgnąć w końcu po najcenniejszy laur.

Chinka Anqi Xu to przy wyżej wymienionych "świeżynka", ale nazwanie tak liderki światowego rankingu może się wydać niegrzeczne, więc się z tego określenia wycofujemy ;). Wysoka, silna, walcząca raczej defensywnie, wygrała w tym sezonie budapesztańskie grand prix, a oprócz tego zajęła drugie miejsce na testowym turnieju w Rio. Rzadko się zdarza, żeby turniej olimpijski wygrał aktualny lider listy światowej, ale nieprzewidywalność szermierki jest bardzo...nieprzewidywalna.

Do roli czarnego konia wytypowaliśmy Erikę Kirpu. Dwa lata temu została wybrana na najlepszą sportsmenkę Estonii po wywalczeniu brązowego medalu na mistrzostwach świata. W tym roku Estonka zajęła trzydzieste trzecie miejsce w Toruniu, ale zwyciężyła dwa miesiące temu w Legnano. Początek i środek sezonu miała jednak nie najlepsze, dlatego zajmuje dopiero 19 miejsce na liście FIE. Obecnie jej forma zwyżkuje i jeśli zaprezentuje swoją szybkość i bardzo dobrą technikę, może osiągnąć sukces. cdn.
Marek Malanowski

IGRZYSKA OLIMPIJSKIE
RIO DE JANEIRO 2016


OLIMPIJSKIE MEDALE POLAKÓW - PROGRAM

Rosyjscy szermierze na igrzyskach w komplecie

Oświadczenie FIE

Międzynarodowa Federacja Szermiercza (FIE) konsekwentnie stosuje politykę zerowej tolerancji dla wszelkich przypadków dopingu. FIE zawsze ściśle przestrzegała wszelkich przepisów antydopingowych i przepisów ustanowionych przez Międzynarodowy Komitet Olimpijski i WADA.

Po decyzji Zarządu MKOl z dnia 24 lipca 2016 r. FIE ponownie zbadała wyniki z testów 197 rosyjskich szermierzy wykonanych w 35 krajach, w tym Rosji, między 2014 a 2016 rokiem. Wszystkie były negatywne.

Zgodnie z wnioskiem Zarządu MKOl, FIE zatwierdziła pulę rosyjskich szermierzy kwalifikujących się do igrzysk w Rio. Składa się ona z 16 szermierzy, którzy awansowali do igrzysk i czterech rezerwowych.

Ponadto, na mocy upoważnienia FIE i pod nadzorem PWC, próbki pobrane podczas Mistrzostw Europy w Toruniu (20-25 czerwca 2016 r.) od 24 rosyjskich szermierzy, w tym 16, którzy zakwalifikowali się do Rio, zostały przebadane przez niezależne laboratorium w Dreźnie i również dały wynik negatywny.

FIE będzie nadal współpracować z MKOl i WADA, aby chronić integralność szermierki, jednej z pierwszych pięciu dyscyplin olimpijskich, zachowując jej reputację jako czystego sportu.

IGRZYSKA OLIMPIJSKIE 2008-2016
MISTRZOSTWA ŚWIATA 2003-2014
MISTRZOSTWA ŚWIATA U17 i U20 2003-2012
MISTRZOSTWA EUROPY 2003-2015
MISTRZOSTWA EUROPY U23 2008-2014
MISTRZOSTWA EUROPY U17 i U20 2003-2012
MISTRZOSTWA EUROPY U17 2007-2011
MISTRZOSTWA POLSKI 2004-2012
MISTRZOSTWA POLSKI U23 2009-2012
MISTRZOSTWA POLSKI U20 2004-2012
MISTRZOSTWA POLSKI U17 OOM 2004-2012
MISTRZOSTWA POLSKI U15 OOM 2003-2008
MISTRZOSTWA POLSKI U14 2011-2012
UNIWERSJADY 2009, 2011, 2013, 2015
Angielski     Francuski     Niemiecki     Polski     Rosyjski     Włoski